Średnia długość życia liczona jest tylko dla osób przy, których udało się ustalić datę roczną urodzenia i śmierci.
W dniu 28 VI 1919 roku, w następstwie przegranej wojny, Niemcy podpisały traktat pokojowy w Wersalu. Decyzje tam powzięte zmieniły dotychczasową strukturę terytorialną i polityczną Europy. W ich wyniku państwo niemieckie utraciło Alzację i Lotaryngię oraz posiadłości kolonialne w Afryce i na Pacyfiku. Zobowiązane zostały zwrócić niepodległemu państwu polskiemu ziemie byłego zaboru pruskiego. Traktat wprowadzał demilitaryzację i przejściową okupację Nadrenii przez sojuszników. W spornych sprawach granicznych ustanawiał zasadę plebiscytów. Poza tym zakazywał Niemcom produkcji samolotów wojskowych, okrętów podwodnych; ograniczał tonaż floty wojennej i stan liczebny armii do 100 tys. żołnierzy. Wprowadzał zakaz posiadania lotnictwa wojskowego, broni pancernej i chemicznej oraz artylerii ciężkiej. Zabraniał działalności niemieckiego Sztabu Generalnego oraz zobowiązywał do wypłacenia sojusznikom reparacji wojskowych[1].
To były ciężkie warunki dla państwa o ambicjach mocarstwowych, państwa, w którym coraz częściej mówiło się o przegranej wojnie w wyniku ciosu w plecy, a nie bezpośredniej przegranej militarnej. W społeczeństwie niemieckim wraz z upływem czasu coraz popularniejsze były hasła o rewindykacji granic i zmianie postanowień Traktatu Wersalskiego. Niemcy czekały na sprzyjające okoliczności i przywódcę, który będzie w stanie je poprowadzić. Tymczasem nie marnowały ani chwili, skupiając się na odbudowie gospodarki i odzyskiwaniu utraconej pozycji na arenie międzynarodowej.
Państwo niemieckie bardzo starannie przygotowywało się do przyszłej wojny, której głównym celem miało być odzyskanie terenów utraconych w wyniku I wojny światowej. W związku z silną pozycją Anglii i Francji, uważano w Niemczech od początku okresu powojennego, że najbardziej dogodne warunki do rewizji systemu wersalskiego istnieją na wschodzie. Stąd też wynika agresywna i z natury roszczeniowa polityka Niemiec w stosunku do państwa polskiego. Już latem 1920 roku rozpoczęły one blokadę ekonomiczną Polski. Jako pretekst posłużyły polskie ustawy, które dotyczyły przelania praw własności państwa niemieckiego w Polsce na rzecz skarbu Rzeczpospolitej oraz trybu likwidacji majątków niemieckich. Szczególne nasilenie akcji antypolskich nastąpiło w okresie przeprowadzania plebiscytów na Warmii i Mazurach oraz Górnym Śląsku. Jednakże nawet po ich rozstrzygnięciu zasadniczy cel polityki niemieckiej nie uległ zmianie. W czerwcu 1925 roku kiedy polskie przywileje handlowe w obrocie towarowym z Niemcami wygasły wraz z upływem terminu ważności postanowień wersalskich, Niemcy rozpoczęły wojnę celną z Polską. Stałym elementem, nagminnie wykorzystywanym przez polityków niemieckich były oskarżenia o prześladowania mniejszości narodowych w Polsce. Właściwie przez cały okres dwudziestolecia międzywojennego polityka niemiecka wobec Polski pozostawała niezmiennie agresywną z krótkimi chwilami odprężenia.
Jeśli chodzi o kwestie natury wojskowej, już począwszy od roku 1920 niemieckie dowództwo wojskowe zaczęło intensywne prace nad takim ukształtowaniem sił zbrojnych, aby mogły one w jak najkrótszym czasie osiągnąć trzykrotnie większą liczebność niż narzucone przez traktat 100 tys. żołnierzy. W tym celu podoficerowie szkoleni byli tak, aby mogli bez problemu podjąć w trybie niemalże natychmiastowym obowiązki w stopniu oficerskim. Organizowano nowe formacje, które miały być tylko jednostkami obrony cywilnej, a w rzeczywistości szkolone były także do działań ofensywnych. Głównym twórcą tych założeń był Hans von Seeckt, organizator i naczelny dowódca Reichswehry w latach 1920-1926. To właśnie on stworzył doktrynalne podstawy dla przekształcenia 100 tys. Reichswehry w masowe siły zbrojne[2]. Jego dzieło kontynuował von Schleicher. Również w przemyśle zbrojeniowym starano się zaradzić ograniczeniom narzuconym przez Traktat Wersalski na wszystkie możliwe sposoby. Przykładowo utrzymywano deficytowe fabryki produkujące elementy blaszane, tylko po to aby w odpowiednim momencie mogły zostać przekształcone w fabryki amunicji. Prowadzono prace badawcze nad nowymi rodzajami broni mimo istniejących zakazów (ukrywano to w korespondencji urzędowej stosując mylne nazewnictwo). Korzystano także z „uprzejmości” innych państw, szczególnie przysłużył się tu Związek Radziecki. Od roku 1933, kiedy na czele państwa stanął Adolf Hitler działania Niemiec stawały się coraz bardziej śmiałe, a zamiary coraz jaśniejsze. W marcu 1935 roku oficjalnie ogłoszono tworzenie lotnictwa wojskowego ( które w rzeczywistości już istniało). W tym samym roku wprowadzono powszechną służbę wojskową, a w sierpniu 1936 roku wydłużono ją do dwóch lat. Chciano stworzyć w ten sposób 12 korpusów, 36 dywizji, osiągając stan pięciuset pięćdziesięciu tysięcy żołnierzy na stopie pokojowej. Na przestrzeni kilku kolejnych lat siły zbrojne państwa niemieckiego nieustannie wzrastały w siłę, zdobywały również doświadczenie uczestnicząc na przykład w walkach w Hiszpanii.
Kontynuując wątek dotyczący genezy agresji na Polskę w roku 1939, chciałbym się skupić na wydarzeniach bezpośrednio poprzedzających kampanię wrześniową, nie pomijając bardzo istotnych faktów mających miejsce jeszcze w roku 1938.
12 marca 1938 roku pod pretekstem pomocy wojskowej dla Austrii, armie niemieckie wkroczyły do tego kraju, przekształcając go w jedną z prowincji Rzeszy. Wydarzenia te nie spowodowały żadnych poważniejszych reakcji państw zachodnich, prócz dyplomatycznych protestów. Stało się to sygnałem dla Hitlera, który postanowił wykorzystać bezczynność sił stojących na straży bezpieczeństwa światowego. Jego uwaga skupiła się na Czechosłowacji, a bardziej konkretnie na Sudetach, zamieszkałych przez liczną mniejszość niemiecką. Właśnie agitacja Niemców sudeckich doprowadziła w maju 1938 roku do poważnego napięcia międzynarodowego. We wrześniu tego roku rząd czechosłowacki zdecydował się nadać Sudetom autonomię. Stało się to już jednak niewystarczające. Po wielu dniach niepewności, kiedy rząd czechosłowacki ogłosił nawet mobilizację, o losie Sudetów zadecydowano w Monachium. 29 września 1938 roku premier brytyjski Neville Chamberlain, premier francuski Edouardo Daladeier oraz Mussolini podpisali z Hitlerem umowę przewidującą natychmiastowe oddanie Niemcom Sudetów. Po przyjęciu przez Czechosłowację postanowień monachijskich, z kolei Polska wystosowała ultimatum, w którym domagała się odstąpienia Zaolzia. Ultimatum to zostało przyjęte. Innym państwem, które postanowiło wykorzystać sytuację były Węgry, które zajęły tereny zamieszkane przez mniejszość węgierską na Słowacji i Rusi Zakarpackiej.
Kiedy Hitler złożył Chemberleinowi uroczyste przyrzeczenie, że nie ma więcej żadnych roszczeń terytorialnych wydawało się, iż nastąpi długi okres spokoju. Tak się jednak nie stało. Zaczęła się wówczas gra nerwów dla Polski. Gra, która przez kilka miesięcy utrzymywana była w tajemnicy.
Już 24 października 1938 roku minister spraw zagranicznych Rzeszy Ribbentrop w rozmowie z ambasadorem Lipskim zaproponował przedłużenie paktu nieagresji do 25 lat. Ceną miała być jednak zgoda Polski na budowę eksterytorialnej autostrady przez Pomorze do Prus Wschodnich, oddanie Gdańska, oraz przystąpienie Polski do paktu antykominternowskiego. W odpowiedzi z dnia 30 października 1938 roku, Polska odrzucała propozycje niemieckie, jednocześnie przestrzegała przed próbami zmiany statusu Wolnego Miasta Gdańska[3]. W listopadzie z kolei nastąpiła poprawa stosunków polsko-radzieckich, czego dowodem była deklaracja przypominająca, że wzajemne stosunki opierają się na pakcie nieagresji oraz wyrażająca życzenie zwiększenia wymiany handlowej i uregulowania wszelkich nieporozumień. Wraz z rozpoczęciem nowego roku wydarzenia nabrały większego tempa i zaczęły być naprawdę niepokojące. Już 4 stycznia znalazła swój ciąg dalszy rozmowa Lipskiego z Ribbentropem. Tym razem przeprowadził ją sam Hitler z polskim ministrem spraw zagranicznych Beckiem. Przekonywał w niej, że istnieje całkowita zgodność interesów Polski i Niemiec odnośnie państwa radzieckiego. „[...]Każda polska dywizja zaangażowana przeciwko Rosji oszczędzi odpowiednio jedną dywizję niemiecką”[4]. Zapewniał również, iż Niemcy uznają Ukrainę za wyłączną strefę interesów polskich i nie dopuszczą do żadnych faktów dokonanych w Gdańsku. Na naradzie, która odbyła się u prezydenta Rzeczpospolitej kilka dniu później, polski minister spraw zagranicznych zreferował przebieg rozmowy z Hitlerem i stwierdził, iż nosi się on z zamiarami wojennymi, które najprawdopodobniej znajdą swój finał na kierunku zachodnim, a to będzie powodowało, iż Polska będzie musiała się wywiązać ze swych zobowiązań sojuszniczych zawartych z Francją.
Na tym jednak rozmowy z Niemcami się nie skończyły. 24 stycznia 1939 roku do Warszawy przybył Ribbentrop, który rozwinął propozycje Hitlera, mówiąc o możliwości dojścia Polski z niemiecką pomocą, aż do Morza Czarnego, nalegając jednocześnie na rozwiązanie sprawy Gdańska. Odpowiedź jaką usłyszał była ponownie negatywna, gdyż Beck odmówił stanowczo współdziałania wymierzonemu przeciwko Związkowi Radzieckiemu czy komukolwiek innemu. Przypomniał o istnieniu paktu o nieagresji ze wschodnim sąsiadem i sojuszu z Francją, których to umów Polska nie zamierzała łamać. Stwierdził również, że państwo polskie bronić będzie swych praw w Gdańsku nie oglądając się na konsekwencje[5]. Wydaje się, że ta rozmowa utwierdziła Hitlera ostatecznie w przekonaniu, iż Polska w razie konfrontacji na zachodzie przyjdzie Francji z pomocą. Jeśli tak było w istocie, priorytetem armii niemieckiej stało się solidne zabezpieczenie na wschodzie. Idealnym rozwiązaniem w tej sytuacji było zajęcie Czechosłowacji, które powodowałoby przedłużenie granicy z Polską, a tym samym ułatwiałoby ewentualny atak na nią. Sytuacja w jakiej wówczas znalazłaby się Polska mogłaby zmusić ją do zmiany dotychczasowej postawy. Działania zmierzające do realizacji tych założeń podjęto już w marcu 1939 roku. W połowie miesiąca zastraszeni prezydent Czechosłowacji Emil Hacha, wraz z ministrem spraw zagranicznych Frantiskiem Chwalkowskim podpisali dokument, przekazujący władzę w Czechosłowacji w ręce Hitlera. Już następnego dnia, 16 marca 1939 roku wojska niemieckie wkroczyły do Pragi. Czechy i Morawy zostały zajęte bezpośrednio, natomiast na Słowacczyźnie utworzono satelickie państwo nacjonalistyczne. Ruś Zakarpacką zajęły Węgry, przy przychylnym zresztą nastawieniu Polski[6]. 23 marca wojska Wehrmachtu zajęły Kłajpedę bez oporu ze strony Litwy. Ofensywa dyplomatyczna Niemiec na Polskę zostaje wznowiona z lepszej niż kilka miesięcy wcześniej pozycji i 21 marca 1939 roku Ribbentrop po raz kolejny żąda oddania Gdańska. Odpowiedzią Polski jest częściowa mobilizacja alarmowa ( trzech dywizji w okręgu korpusu Brześć nad Bugiem z przesunięciem ich na granicę Prus Wschodnich oraz koncentracja dwudziestej szóstej dywizji piechoty ze Skierniewic w pobliżu Gdańska)[7]. 3 kwietnia, niemiecki sztab generalny otrzymał polecenie opracowania do dnia 1 września 1939 roku planu wojny zaczepnej z Polską[8].
Do tej pory Polska utrzymywała w tajemnicy napiętą sytuację z Niemcami, co wynikało z dwóch powodów. Mianowicie nie ujawnianie konfliktu dawało szansę na wycofanie się Hitlera z szantażu w momencie kiedy zrozumie on, iż Polska jest gotowa do ostatecznych rozwiązań z wojną włącznie, poza tym obawiano się iż państwa zachodnie mogą zachować się podobnie jak stało się to w Monachium[9]. W zaistniałej sytuacji nie można było jednak dłużej zwlekać, dlatego też rozpoczęły się intensywne działania dyplomatyczne. W ich wyniku w dniu 31 marca 1939 roku rząd brytyjski ogłosił w Izbie Gmin deklarację, która zapowiadała udzielenie Polsce natychmiastowej pomocy zbrojnej, jeśli uzna ona, że została zagrożona bezpośrednio lub pośrednio. 6 kwietnia 1939 roku gwarancje Wielkiej Brytanii zostały zamienione w układ polityczny. Dało to pretekst Hitlerowi do wypowiedzenia w dniu 28 kwietnia 1939 roku, polsko-niemieckiej deklaracji z 1934 roku, oraz układu morskiego z Anglią z roku 1935[10]. Teraz wydarzenia toczyły się wręcz lawinowo. 7 kwietnia wojska włoskie zaatakowały Albanię, wobec czego 13 kwietnia Anglia i Francja udzieliły swoich gwarancji Grecji i Rumunii, a następnie w maju i czerwcu Turcji. 22 maja Niemcy i Włochy zawarły sojusz wojskowy[11].
Polska wiedziała o zbliżającym się niebezpieczeństwie ze strony Niemiec, czy mogła jednak przewidzieć zagrożenie ze strony wschodniej? Stosunki ze Związkiem Radzieckim układały się poprawnie, czego dowodem może być chociażby polsko-radziecki układ handlowy z 19 lutego 1939 roku, natomiast nic nie wskazywało na możliwość współpracy niemiecko-radzieckiej, która mogłaby dać symptomy ewentualnego zagrożenia. (Inaczej byłoby zapewne gdyby dyplomacja polska miała okazje zapoznać się z wypowiedzią wiceministra spraw zagranicznych Związku Radzieckiego, Potiomkina, który w rozmowie z ambasadorem francuskim w Moskwie, Coulondre, powiedział: „ Nie widzę dla nas innego wyjścia niż czwarty rozbiór Polski”[12] . Niestety, dyplomacja francuska nie przekazała dalej ostrzeżenia, a padło ono dość wcześnie, bo już w październiku 1938 roku).
Napięte stosunki niemiecko-radzieckie zaczęła się stopniowo zmieniać pod wpływem wydarzeń, którym początek dał Stalin. Na zjeździe Wszechzwiązkowej Partii Komunistycznej, 10 marca 1939 roku, wygłosił on przemówienie, z którego wynikało, że Związek Radziecki może porozumieć się z każdym państwem bez względu na jego ustrój. Zostało to dobrze zrozumiane w Berlinie, jednak postanowiono czekać na kolejny krok Rosji. 17 kwietnia 1939 roku przedstawiciel sowiecki w Berlinie Mierekałow, oświadczył podsekretarzowi stanu w niemieckim MSZ, Weizsäckerowi, że: „ Nie ma powodu, by Rosja nie mogła żyć z Niemcami na normalnej stopie. Poczynając od normalizacji, stosunki mogłyby się stawać coraz lepsze”[13]. 3 V 1939 sowieci zwalnili ze stanowiska komisarza spraw zagranicznych Maksyma Litwinowa. Kierownictwo polityki zagranicznej objał Mołotow. Berlin ocenił tę zmianę prawidłowo. 20 V 1939 ambasador niemiecki w Moskwie Schulenburg rozpoczął pertraktacje z Mołotowem[14].
Takie były początki porozumienia niemiecko-radzieckiego, które szybko zaczęło przybierać wymierne kształty. Rosja równocześnie prowadziła negocjacje z Anglią i Francją, które chciały ją wciągnąć do frontu obrony pokoju. Jak się okazało była to tylko zasłona dymna, gra przy okazji, której sowieci uzyskali wiele cennych informacji i dzięki, której mieli duży wpływ na zachodzące wydarzenia. Ostatecznie rozmowy te zakończyły się dla aliantów fiaskiem, a Rosjanie podpisali układ z Niemcami. Stało się to w dniu 23 sierpnia 1939. Tego dnia podpisano pakt nieagresji między Niemcami i Związkiem Radzieckim. W tym samym dniu podpisano również tajny protokół o rozbiorze Polski[15]. Dwa dni później ambasador Polski w Londynie, Edward Raczyński podpisał dokument stwierdzający sojusz polsko-brytyjski. To wydarzenie sprawiło, że Hitler się zawahał. Postanowił odwołać wydany już rozkaz natarcia na Polskę. Wywołało to duże zamieszanie, gdyż jednostki uderzeniowe były już w drodze na pozycje wyjściowe. Wpływ na tą decyzję miała też informacja, która ukazała się 25 sierpnia w Neue Zürcher Zeitung, mówiąca o wycofaniu wojsk sowieckich z pogranicza z Polską. Hitler zażądał wówczas aby Związek Radziecki zaprzeczył tej wiadomości. Tak też się stało, agencja TASS podała, że dowództwo sowieckie postanowiło nie zmniejszyć lecz zwiększyć siły wojskowe na zachodniej granicy ZSRR [16]. To przechyliło szalę ku wojnie, która musiała się szybko rozpocząć gdyż zbliżał się ostateczny termin podjęcia działań wojskowych, który przypadał na początek września.
W dniu 1 września o godzinie 4:45 wojska niemieckie przekroczyły granicę Polski. Ich przewaga była znacząca i nie wynikała tylko z zaskoczenia. W czasie pokoju niemiecka armia składała się z 42 dywizji piechoty, 5 dywizji pancernych, 4 lekkich dywizji zmotoryzowanych i 1 brygady kawalerii, podczas gdy armia polska posiadała 30 dywizji piechoty, 11 brygad kawalerii i jedną brygadę pancerno-motorową. Jeżeli weźmiemy jeszcze pod uwagę potencjał ludnościowy i gospodarczy, zobrazuje to doskonale dysproporcje między oboma krajami. Pod koniec 1939 roku, Niemcy liczyły około 78,5 mln ludności, podczas gdy Polska 35,2 mln. Posiadały ogromny potencjał przemysłowy. Według danych z roku 1937, produkowały rocznie 19,8 mln ton stali, podczas gdy Polska tylko 1,5 mln, w ciągu roku wytwarzano 1,5 mln pojazdów mechanicznych, a w Polsce tylko 34 tys. Należy jeszcze nadmienić, iż Niemcy zostały dodatkowo wzmocnione po zajęciu Czech[17].
Dowództwo niemieckie w momencie ataku na Polskę dysponowało przeszło 1,8 mln żołnierzy, około 2,5 tys. czołgów i ponad 2 tys. samolotów. Polska zmobilizowała 1,25 mln ludzi, posiadała 300 czołgów i 400 samolotów[18]. Mimo obserwowanej koncentracji wojsk niemieckich nie przygotowano w sposób właściwy terenów pod obronę. Stało się tak dlatego, że władze administracyjne hamowały tempo prac przy wznoszeniu umocnień. Wynikał to z przeświadczenia Ministerstwa Spraw Zagranicznych, że strona niemiecka będzie uważała takie działania, za akcję prowokacyjną, która mogłaby zniechęcić do Polski zachodnich sojuszników. Dodatkowo wydano rozkaz oszczędzania zasiewów co doprowadziło do zaniechania robót na wielu odcinkach[19]. To spowodowało w dalszej konsekwencji, że jednostki polskie były słabo chronione przez prowizoryczne lub niewłaściwie wykonane umocnienia polowe. Poza tym ze względu na rozciągnięcie w terenie musiały działać w niewielkich ugrupowaniach- batalionach, a nawet kompaniach. Pododdziały były zwykle zbyt oddalone od siebie aby udzielać sobie wsparcia ogniowego[20]. Wielkim utrudnieniem okazała się przewaga lotnictwa niemieckiego, które dzięki bezustannym bombardowaniom na całej rozciągłości obszaru polskiego, w dużym stopniu przeszkadzało w transporcie i zaopatrzeniu wojsk polskich[21].
Dowództwo polskie zmuszone zostało do przyjęcia koncepcji obrony linii łuku wykreślonego mniej więcej granicą z Niemcami. Stało się tak ponieważ wojenne zapasy materiałowe zgrupowane zostały w zachodniej części kraju, znajdowała się tu także większa część zakładów przemysłowych pracujących dla potrzeb wojny, jak również duże rezerwy mobilizacyjne[22]. Dodatkowym utrudnieniem okazało się zasada linearnego ugrupowania wszerz, a nie w głąb. Takie uszykowanie wojsk sprawiło, że dowództwo polskie musiało w pierwszym rzucie operacyjnym rozwinąć wszystkie siły gotowe do działań w dniu 1 września. Związki operacyjne i taktyczne przeznaczone do drugiego rzutu dopiero się mobilizowały[23]. Polskie siły tworzyły odpowiednio zaczynając od północy: Samodzielna Grupa Operacyjna „Narew”, Armia „Modlin”, Armia „Pomorze”, Armia „Poznań”, Armia „Łódź”, Armia „Kraków”, oraz Armia „Karpaty”. Siły niemieckie natomiast, zostały podzielone na Grupy Armii: „Północ” i „Południe”. W dniu 3 września rządy Francji i Wielkiej Brytanii wypowiedziały Niemcom wojnę, jednak nie podjęły żadnych działań ofensywnych. Tymczasem Grupa Armii „ Północ” skoncentrowana w Prusach Wschodnich uderzyła w kierunku na Warszawę, prowadząc natarcie tak, aby obejść ją od wschodu. Inna jej część uderzając z Pomorza dążyła do połączenia Rzeszy z Prusami Wschodnimi, by następnie nacierać po obu stronach Wisły, również w kierunku na Warszawę. Natomiast Grupa Armii „Południe”, skoncentrowana na Dolnym, części Górnego Śląska, Morawach oraz Słowacji uderzała na odcinku między Pabianicami i Kielcami w celu uchwycenia przyczółków na środkowej Wiśle. Jej część dążyła do opanowania Śląska i zachodniej Małopolski, co zabezpieczyłoby południowe skrzydło, oraz nacierała w kierunku Łodzi i Warszawy, chroniąc północne skrzydło Grupy Armii. Całością operacji kierował gen. W.von Brauchitsch[24]. Jednocześnie z działaniami lądowymi prowadzone były operacje lotnicze, przy pomocy pierwszej floty powietrznej na obszarze działania Grupy Armii „ Północ”, i odpowiednio drugiej floty powietrznej operującej na obszarze Grupy Armii „Południe”. Głównym zadaniem lotnictwa było zniszczenie polskiej floty powietrznej wraz z jej zapleczem, dezorganizacja mobilizacji i koncentracji wojsk polskich, oraz niszczenie węzłów komunikacyjnych i wsparcie wojsk lądowych. Stosowano także naloty na obiekty cywilne i skupiska ludności, celem wywołania paniki i chaosu. Prowadzono także działania morskie, za pomocą wydzielonej Grupy Marynarki Wojennej „Wschód”. Jej ruchy sprowadzały się do zniszczenia polskiej floty wojennej, blokady Zatoki Gdańskiej, ochrony własnych linii komunikacyjnych i oczywiście współdziałania z wojskami lądowymi[25].
W wyniku skoordynowanych działań sił niemieckich, oddziały polskie cofały się często w nieładzie w kierunku wschodnim, tracąc kontakt między poszczególnymi armiami. Zgodnie z planem, którego przygotowanie zlecono już 23 marca, wojska polskie stopniowo zmierzały ku linii wyznaczonej przez rzeki: Narew, Wisłę i San. Tam miano podjąć skuteczniejszą walkę obronną w oczekiwaniu na wsparcie sojuszników. Dowództwo niemieckie starało się nie dopuścić do realizacji tego założenia, przypuszczając atak 3 armią przez Narew i Bug na Siedlce, po wcześniejszym odrzuceniu polskich sił spod Mławy. W realizacji tego planu uczestniczyła też 14 armia, której przypadło w udziale zadanie zajęcia przepraw na Sanie i dalszy marsz w kierunku Lublina. Manewr ten miał na celu zamknięcie frontu okrążenia na wschód od Wisły, co skutkowałoby niemożliwością odtworzenia obrony polskiej w głębi kraju. Do dnia 6 września 1939 roku, główna polska linia obrony została przełamana. Planowane wycofanie całości sił na wschód okazało się wątpliwe ze względu na mobilność oddziałów niemieckich, których pancerne i zmotoryzowane jednostki wyprzedzały maszerujące pieszo jednostki polskie. Po walkach pod Piotrkowem Trybunalskim, Tomaszowem Mazowieckim i Iłżą, armia odwodowa „Prusy”, została okrążona. 8 września czołowe oddziały niemieckie zdołały podejść pod Warszawę. Tymczasem na obszarze między Łodzią, Płockiem i Warszawą znajdowały się trzy armie polskie: „Pomorze”, „Poznań” i „Łódź”[26]. Pierwsze dwie z wymienionych, dowodzone przez generała Kutrzebę w dniu 9 września, dokonały zwrotu zaczepnego mającego usunąć zagrożenie odsłoniętego południowego skrzydła tych armii. Uderzenie to pozwoliło na rozbicie i odrzucenie niemieckiej 30 dywizji piechoty od Bzury, jednak zostało powstrzymane w dniu 12 września. Wycofane oddziały zostały przegrupowane, w celu przeprowadzenia ataku na Sochaczew, mającego w rezultacie otworzyć drogę na Warszawę. Manewr ten nie powiódł się jednak ze względu na przeważające siły niemieckie, pośpiesznie ściągnięte w ten rejon. Front okrążenia wokół armii „Poznań” i „Pomorze”, został zamknięty w dniu 17 września, a do stolicy zdołały się przebić tylko nieliczne oddziały. W czasie bitwy nad Bzurą , jednostki rozbitej armii „Łódź” dotarły do twierdzy Modlin. Dowództwo polskie zdołało jeszcze stworzyć dwie improwizowane armie: „ Warszawa” i „Lublin”, które jednak dysponowały zbyt małymi siłami, aby skutecznie bronić frontu nad środkową Wisłą. Niemcy zamknęli pierścień okrążenia wokół Warszawy. W międzyczasie na wybrzeżu skapitulowała w dniu 7 września, załoga polska na Westerplatte, 14 września padła Gdynia, a 19 września Oksywie. Nie lepiej było na południu, gdzie Niemcy nacierający od strony Słowacji, wyprzedzili wycofującą się za San, armię „Kraków” i zagrozili sforsowaniem rzeki, zanim zostanie obsadzona oddziałami, wysłanej tam armii „Małopolska”(poprzednio „Karpaty”). W związku z unikaniem decydującej bitwy na zachodzie i planowanym odwrotem sił polskich do Małopolski Wschodniej, niemieckie dowództwo wydało rozkaz dokonania głębokiego obejścia zgrupowań polskich i odcięcia ich dróg odwrotu w kierunku Rumunii, natomiast w rejonie Brześć-Chełm zamknąć się miał podwójny zewnętrzny front okrążenia wokół armii polskich. 14 września oddziały niemieckie osiągnęły Brześć, a dwa dni później zamknęły pierścień na Bugu, łącząc się w rejonie Chełma. W ten sposób w ich zasięgu znalazły się utworzone 19 września siły Frontu Północnego, oraz armie „Kraków” i „Lublin”. Wymienione obie armie połączyły się i zaczęły marsz na Lwów, który został niestety przerwany pod Tomaszowem Lubelskim w wyniku działania sił niemieckich[27]. Coraz gorszą sytuację, pogłębił jeszcze fakt wmieszania się do wojny, w nocy z 16 na 17 września Związku Radzieckiego. Oczywiście cała akcja była dużo wcześniej ustalona z dowództwem niemieckim, dlatego żenującymi są wyjaśnienia ministra Mołotowa, jakie zawarł on w nocie do ambasadora W. Grzybowskiego: „Wojna polsko-niemiecka ujawniła wewnętrzne bankructwo państwa polskiego. W ciągu dziesięciu dni operacji wojskowych Polska straciła wszystkie swoje okręgi przemysłowe i ośrodki kulturalne. Warszawa jako stolica Polski już nie istnieje. Rząd Polski uległ rozkładowi i nie okazuje przejawów życia. Oznacza to, że państwo polskie i jego rząd przestały faktycznie istnieć. Dlatego też straciły ważność traktaty, zawarte pomiędzy ZSRR a Polską. Pozostawiona własnemu losowi Polska stała się łatwym polem wszelkiego rodzaju niebezpiecznych i niespodziewanych akcji, mogących stać się groźbą dla ZSRR. Dlatego rząd radziecki, który zachowywał dotychczas neutralność, nie może w obliczu tych faktów zajmować nadal neutralnego stanowiska....”[28].
Należy przyznać, że wkroczenie Armii Czerwonej do Polski zostało bardzo przewrotnie wytłumaczone, nie zmienia to jednak faktu, że ruch ten przypieczętował klęskę Polski w roku 1939. Korpus Obrony Pogranicza stawiał opór nacierającym Rosjanom, często jednak oddziały polskie były zupełnie zdezorientowane i nie wiedziały czy mają podejmować walkę z wojskami sowieckimi. Polskie placówki dyplomatyczne szybko zareagowały na nową sytuację, powiadamiając rządy przy, których były akredytowane o akcie agresji ze strony Związku Radzieckiego. Wobec państw sprzymierzonych, zaznaczono, że rząd polski oczekuje zajęcia stanowczej pozycji wobec państwa sowieckiego. Rząd rumuński postanowiono uwolnić z sojuszniczego obowiązku wypowiedzenia wojny Rosjanom, natomiast zażądano przepuszczenia rządu i wojska polskiego na teren Rumunii w celu przedostania się ich w dalszej perspektywie do Francji[29]. Tymczasem w wyniku dalszych działań wojennych, armie: „Kraków” i „Lublin” kapitulują 20 września. W tym samym czasie rozbita zostaje armia „Małopolska” idąca w kierunku Lwowa. 23 września działania wojsk niemieckich i radzieckich pod Tomaszowem Mazowieckim przełamały polską obronę na odcinku północnym. Tego samego dnia zostaje rozwiązane dowództwo i sztab Frontu Północnego. Mimo to walki toczyły się do 26 września. Po ciężkich starciach Rosjanie zdobyli Grodno i Białystok. 28 września po bohaterskiej obronie kapitulację podpisała Warszawa, nie widząc już sensu w kontynuowaniu walki. Tego dnia został zawarty w Moskwie traktat niemiecko-radziecki „o granicach i przyjaźni”, w ramach którego ustalono strefy wpływów na zdobytych obszarach. Najdłużej walczyła grupa operacyjna generała F. Kleeberga, maszerująca z Polesia na pomoc Warszawie. Dowództwo tej grupy podpisało kapitulację dopiero 6 października.
Podsumowując działania wrześniowe, należy wspomnieć o stratach walczących stron (straty Związku Radzieckiego pominę gdyż w pracy tej chciałem się skupić przede wszystkim na działaniach polsko-niemieckich). Straty w ludziach po stronie polskiej wyniosły 66 300 zabitych i 133 700 rannych, 420 000 trafiło do niewoli. Straty wśród żołnierzy niemieckich wyniosły około 45 000 zabitych i rannych. Niemcy ponieśli też znaczne straty w sprzęcie: 993 czołgi i samochody pancerne, 697 samolotów, około 370 dział i moździerzy oraz ponad 11 000 pojazdów mechanicznych[30].
Kończąc przychodzi na myśl pytanie, czy można było uniknąć, zapobiec wydarzeniom wrześniowych? Czy można było lepiej przeprowadzić działania obronne?
Położenie geograficzne państwa polskiego sprawiało, że było ono idealnym terenem do ekspansji zarówno dla Związku Radzieckiego jak i Niemiec. Po pierwszej wojnie światowej zagrożenie ze strony sowieckiej zostało chwilowo zażegnane co zostało ukoronowane traktatem ryskim. Kolejnym krokiem dyplomacji polskiej w celu zabezpieczenia granicy wschodniej było doprowadzenie do uznania powstałej granicy przez ówczesne mocarstwa. Udało się to osiągnąć 15 III 1923 roku, kiedy Rada Ambasadorów Anglii, Francji, Włoch i Japonii uznała linię określoną przez traktat ryski za wschodnią granicę Rzeczpospolitej. Największym jednak powodem do niepokoju była obawa zbliżenia rosyjsko-niemieckiego, dlatego też Polska starała się nakłaniać państwa europejskie do normalizacji stosunków ze Związkiem Radzieckim co pomogłoby w oddaleniu takiej perspektywy. Niestety w roku 1922 w Rapallo zawarto traktat między Niemcami i Związkiem Radzieckim mówiący o ustanowieniu stosunków dyplomatycznych i gospodarczych. W roku 1926 traktat ten został poszerzony tzw. układem berlińskim, następnie przedłużony w roku 1931 i 1933. Stojąc przed takim zagrożeniem dyplomacja polska starała się utrzymywać możliwie najlepsze stosunki z obydwoma sąsiadami, jednocześnie szukając sojuszów mogących odstraszyć ewentualnych agresorów. 19 II 1921 roku podpisano polsko-francuską konwencję wojskową. Następnie w marcu 1921 roku zawarto tajną umowę wojskową z Rumunią ( przymierze obronne przeciw agresji Związku Radzieckiego). W listopadzie 1924 roku podpisano protokół potwierdzający konwencję wojskową polsko-francuską i nadano jej charakter otwarty.
W latach trzydziestych starano się prowadzić politykę równowagi z obydwoma sąsiadami. W lipcu 1932 roku zatwierdzono w Moskwie polsko-radziecki pakt nieagresji, który zobowiązywał do nie uczestniczenia w układach wymierzonych przeciwko drugiej stronie jak również zapowiadał wyrzeczenie się wojny. Układ zawarto na trzy lata, a następnie w maju 1934 roku przedłużono go na lat dziesięć. W styczniu 1934 roku podpisano polsko-niemiecką deklarację o nie stosowaniu przemocy we wzajemnych kontaktach. Władze polskie starały się nie prowokować groźnych sąsiadów, unikając wszelkich nieporozumień. Z drugiej strony, gotowe też były do działań agresywnych czego dowodem mogą być zamiary wojny prewencyjnej przeciwko Niemcom w roku 1936. Wydarzenia tego roku są też dowodem bierności Francji, o której już Piłsudski mówił: „Francja bez Anglii się nigdy nie ruszy pomimo sojuszu z nami”[31]. Prawdziwość tych słów potwierdził rok 1938, kiedy nasz sojusznik nie drgnął w obronie Czechosłowacji, mimo iż stosunki francusko-czechosłowackie były bliższe niż polsko-francuskie. Ten fakt należało wziąć pod uwagę. Czy jednak można było tak naprawdę zapobiec zbliżającej się wojnie? Wydaje się, że nie. Słuszne było stwierdzenie Becka w przemówieniu w Sejmie z 5 maja 1939 roku, w którym stwierdził, że: „Polska nie zna pojęcia pokoju za wszelką cenę”[32]. Dlatego też z perspektywy czasu można powiedzieć, że przynajmniej zapobiegliśmy własnemu osamotnieniu. Co prawda zawarte sojusze okazały się mało pomocne we wrześniu roku 1939, zaowocowały za to w późniejszym czasie. A walki toczone w pierwszych dniach tej wojny, jak się później okazało światowej, pokazały wolę walki narodu polskiego. Mimo, że oczywiście posunięcia wojsk polskich nie obeszły się bez dużych nawet błędów to jednak wrzesień 39 pozostaje w świadomości jako pozytywna karta polskiej historii, mimo, iż przegrana.
[1] Pod red. Józef Urbanowicz, Mała encyklopedia wojskowa, Warszawa 1971, T.3, s. 335.
[3] J. Krasuski, Między wojnami. Polityka zagraniczna II RP, Warszawa 1985, s. 182.
[4] J. Krasuski, Między wojnami. Polityka zagraniczna II RP, Warszawa 1985, s. 183.
[5] P. Zaremba, Historia dwudziestolecia 1918-1939, Warszawa 1991, s. 461.
[8] J. Krasuski, Między wojnami. Polityka zagraniczna II RP, Warszawa 1985, s. 189.
[9] P. Zaremba, Historia dwudziestolecia 1918-1939, Warszawa 1991, s. 462.
[10] W. Czapliński, Historia Niemiec, Warszawa 1981, s. 751.
[11] J. Krasuski, Między wojnami. Polityka zagraniczna II RP, Warszawa 1985, s. 187.
[12] P. Zaremba, Historia dwudziestolecia 1918-1939, Warszawa 1991, s. 464.
[15] J. Krasuski, Między wojnami. Polityka zagraniczna II RP, Warszawa 1985, s. 196.
[16] P. Zaremba, Historia dwudziestolecia 1918-1939, Warszawa 1991, s. 504.
[17] J. Krasuski, Między wojnami. Polityka zagraniczna II RP, Warszawa 1985, s. 190.
[18] W. Czapliński, Historia Niemiec, Warszawa 1981, s. 753.
[19] W. Bortnowski, Na tropach września 1939, Łódź 1969, s. 51.
[21] A. Skrzypek, Wrzesień 1939 w relacjach dyplomatów, s. 66.
[22] T. Jurga, Wojna obronna Polski 1939, Warszawa 1979, s. 29.
[24] Pod red. Józef Urbanowicz, Mała Encyklopedia Wojskowa, T. 3, s. 495.
[27] Pod red. Józef Urbanowicz, Mała Encyklopedia Wojskowa, T. 3, s. 499.
[28] A. Skrzypek, Wrzesień 1939 w relacjach dyplomatów, Warszawa 1939, s. 250.
[30] Pod red. Józef Urbanowicz, Mała Encyklopedia Wojskowa, T. 3, s. 500.
[31] Zaremba, Historia dwudziestolecia, s. 458.