Średnia długość życia liczona jest tylko dla osób przy, których udało się ustalić datę roczną urodzenia i śmierci.
Po następujących po sobie w latach 1772, 1793, 1795 rozbiorach, Rosja, Austria i Prusy podzieliły między siebie ziemie polskie, wykorzystując niechęć
magnaterii, szlachty i duchowieństwa do podjęcia niezbędnych reform a także słabość militarną i podziały społeczne wielonarodowego państwa.
Późniejsze działania polityczne i zrywy patriotyczne jak choćby konfederacja barska, sejm czteroletni (1788-1792) i jego reformy, Konstytucja 3 Maja
oraz powiązanie nadziei odzyskania niepodległości z działaniami militarnymi Napoleona Bonaparte, doprowadziły do powstania w 1807 r. Księstwa
Warszawskiego. Z upadkiem Napoleona także Księstwo przestało istnieć a na Kongresie Wiedeńskim w 1815 r. utrzymano rozbiór Polski, pozostawiając wolnym
jedynie Kraków, jako ośrodek polskiej kultury i jej symbol. Utworzone z części ziem Księstwa Warszawskiego Królestwo Polskie połączone było unią
personalną z Rosją.
Jednakże napoleońskie prawa utrzymały się wszędzie tam, gdzie już zostały wprowadzone. Car Rosji i król Polski, Aleksander I, przyrzekł te prawa
szanować nie tylko na obszarze Królestwa Polskiego ale i w guberniach dawniej do Rzeczypospolitej należących. Prawa te jednak nie były respektowane, co
doprowadziło do warszawskiej rewolucji listopadowej roku 1830, detronizacji Mikołaja I na sejmie w styczniu roku 1831r. a w konsekwencji do wojny z
Rosją i klęski powstania[1].
Mimo tych niepowodzeń myśl patriotyczna nadal była głęboko zakorzeniona w duchu Polaków. Co prawda Wiosna Ludów, z uwagi na interwencję rosyjską
przeciwko powstańcom węgierskim w 1849 r, krwawo stłumionym przez namiestnika Królestwa i księcia warszawskiego Iwana Paskiewicza, osłabiła jeszcze
dążenia kół patriotycznych, to umocniła inne istotne ruchy. Polskie klasy posiadające w pierwszym ćwierćwieczu po powstaniu listopadowym odnosiły się
bowiem z dystansem do propagandy niepodległościowej, licząc się z materialną przewagą zaborców, nie kwapiąc się też do materialnych ofiar na rzecz
chłopów. Światlejsi właściciele ziemscy angażowali się w legalnych przedsięwzięciach około zmodernizowania gospodarki rolnej, podtrzymania polskiego
mieszczaństwa, krzewienia oświaty i kultury, które to poczynania zaczęto nazywać pracą organiczną. Przodowało w tych zabiegach Poznańskie. Jednakże
wysiłki te napotykały opór konserwatywnych kół ziemiańskich oraz przeszkody ze stron władz zaborczych, zwłaszcza w latach wzmożonej reakcji po
stłumieniu rewolucji 1848 r[2].
Wyraźne ożywienie nastąpiło w trakcie wojny krymskiej (1853-1856) toczonej między Rosją a Imperium Osmańskim i jego sprzymierzeńcami w postaci Wielkiej
Brytanii, Francji i Sardynii, kiedy to Polacy próbowali budować własne wojsko na terenie Turcji i tworzyli oddziały kozaków osmańskich. W tym czasie
zmarł też car Mikołaj I oraz namiestnik Iwan Paskiewicz a wraz z objęciem władzy przez postępowego Aleksandra II nastąpiła tzw. odwilż posewastopolska.
Wynik wojny skłonił nowego cara do przeprowadzania głębokich zmian i unowocześnienia państwa, czego najdonioślejszym efektem było zniesienie poddaństwa
na terenie Imperium Rosyjskiego w 1861. Wcześniej ogłoszono amnestię więźniów na Sybirze, których spora część po powrocie do kraju podjęła na nowo
działalność konspiracyjną. W połączeniu ze złagodzeniem cenzury, nikłym ale jednak zauważalnym działaniem Wielkiej Emigracji (Hotel Lambert) oraz
potężnymi bodźcami ze strony emigracyjnej poezji naszych trzech wieszczów, wpłynęło to na zdecydowane ożywienie sceny politycznej w Polsce. W stolicy
otwarto Akademię Medyko- Chirurgiczną oraz Szkołę Sztuk Pięknych, zawiązano też legalne Towarzystwo Rolnicze prowadzone przez hrabiego Andrzeja
Zamoyskiego, które żywo zainteresowane było problematyczną kwestią chłopską.
Mimo złagodzenia polityki ucisku ze strony Rosji, wizyta cara w Warszawie w 1856 r. nie pozostawiła Polakom żadnych złudzeń. Po wspaniałym przyjęciu
Aleksandra w stolicy okraszonym wystawnymi bankietami, pod wpływem inspiracji dyrektora komisji spraw wewnętrznych, nienawidzącego Polaków Muchanowa,
młody władca ostudził wszystkich oświadczając
: „Potrafię poskromić tych, którzy by zachowali marzenia…Pomyślność Polski zależy od zupełnego zlania się jej z innymi ludami mojego cesarstwa".
Wobec tak twardych słów otrzymane potem ulgi wrażenia już nie wywołały i umysły zaczęły się skłaniać ku spiskowi a nawet ku otwartej walce. Mógł wtedy
Aleksander II powstanie zażegnać nie wypowiadając swoich pogróżek, bo społeczeństwo najwyraźniej zademonstrowało ugodowość. Teraz jednak i ulgi i ostre
słowa przyjęto za prowokację i wyraz słabości[3].
Kolejne ustępstwa ze strony caratu jak zniesienie komisji śledczej, zezwolenie na druk Mickiewicza czy złagodzenie nacisku na Kościół nie zadowalały
już Polaków, wśród których nasilała się postawa jawnej niechęci wobec rosyjskich urzędników, propagowanie profrancuskich sympatii i ostentacyjnego
przejawiania uczuć patriotycznych.
Wpłynęło to na postępujący ruch konspiracyjny. W roku 1857 założono dwie tajne organizacje w Cesarstwie: kółko oficerskie w Akademii Sztabu Generalnego
w Petersburgu oraz Związek Trojnicki na Uniwersytecie Kijowskim. Petersburskim kołem kierował Zygmunt Sierakowski, który niedawno powrócił z zesłania
za udział w ruchu 1848 r, i który swoim wpływem w ciągu paru lat objął kilkuset oficerów stołecznego garnizonu narodowości polskiej i rosyjskiej. Za
cel w tym środowisku stawiano sobie wyzwolenie obu narodów spod samowładztwa caratu siłą zbrojną pozyskanej armii. Związek Trojnicki w Kijowie, grupka
zaledwie kilkuosobowa, kierował z ukrycia ruchem patriotycznym na Rusi, prowadząc zwłaszcza agitację za sprawiedliwym przeprowadzeniem emancypacji ludu
ukraińskiego. Z ramienia tego związku przybył z Kijowa do Warszawy w 1858 r. Narcyz Jankowski[4],
który odegrał istotną rolę w przygotowaniach powstańczych
Jednocześnie bacznie obserwowano rozwój wydarzeń na Półwyspie Apenińskim, gdzie garibaldczycy przy wsparciu Francji walczyli o wolność i zjednoczenie
Włoch.
Nadzieje powstańcze Polaków pobudzała szczególnie postać Napoleona III, który ogłosiwszy się najpierw prezydentem Francji a następnie jej cesarzem,
aspirował do roli obrońcy uciśnionych narodów Europy. W związku z tym często podejmował kwestię polską, komunikując się z naszymi emigrantami jeszcze w
młodości, a zostawszy cesarzem, mając na celu przede wszystkim osłabienie innych mocarstw, wykorzystywał narodowe ruchy patriotów włoskich, walczących
o wyzwolenie spod jarzma austriackiego, oraz sugerując podobną pomoc Polakom.
Kiedy jednak, po przegranej przez Rosję wojnie krymskiej Napoleon wysunął postulat oddania Polsce jej ziem, zaprotestowała Austria zdobywając poparcie
Anglii. W odpowiedzi Napoleon zaczął ponownie szukać zbliżenia z Rosją, co z kolei zwróciło uwagę Brytyjczyków na sprawę Polską.
Tak więc i Francja i Anglia grały na dwie strony[5], wykorzystując wyzwoleńcze zapędy Polaków wtedy, kiedy było im to
na rękę.
Najbardziej zagrożonym falą rewolucyjną od zewnątrz i wewnątrz mocarstwem była Austria. Początkiem września 1860 r. cesarz Franciszek Józef zwrócił się
do Aleksandra II z prośbą o spotkanie w Warszawie. Car zaprosił na nie także księcia regenta pruskiego Wilhelma. W październiku 1860 r doszło zjazdu
trzech monarchów; obawa o to, by ruch włoski via Węgry nie przerzucił się na Polskę, zbliżała więc do siebie trzech rozbiorców [6]. Sama konferencja zakończyła się jednak fiaskiem, cesarze nie byli w stanie połączyć swych działań
wobec powstańczych narodów, każdy bowiem miał odmienne plany polityki wewnętrznej czy zagranicznej.
Między innymi dzięki temu, wydarzenia ostatnich lat jak przegrana Rosji na Krymie i Austrii we Włoszech, nawet pesymistom dawały nadzieję na możliwość
przebudowy Europy a w jej następstwie na odzyskanie przez Polskę utraconych ziem i niepodległości. Jawne było też poparcie dla naszego narodu ze strony
rewolucjonistów węgierskich, włoskich czy nawet rosyjskich. W kręgach liberalnych i demokratycznych rosła tam bowiem popularność przebywającego na
Zachodzie pisarza Aleksandra Hercena, niekryjącego swej sympatii dla Polaków i dającego nadzieję na późniejszą współpracę obu narodów.
Kształtowanie się obozów politycznych i manifestacje narodowe
Istotnym czynnikiem pobudzającym do powstania styczniowego były także ogromne zmiany społeczne tamtych czasów. W całej Europie nasilał się bowiem ruch
rewolucyjny, wzrastało poparcie dla socjalizmu propagowanego przez Karola Marska i Fryderyka Engelsa. Ożywiły się w Polsce grupy przemysłowców i
finansistów, coraz głośniej dawali o sobie znać kupcy i mieszczaństwo. Co znamienne, pogłębiała się współpraca tych kręgów z miejscowymi Żydami, gdyż w
ich wspólnym interesie było pobudzenie gospodarki czy rozwój szkolnictwa a także modernizacja kraju i odstąpienie od archaicznego ustroju rolnego.
Wybijała się postać Ludwika Kronenberga, zamożnego przemysłowca, który założył opiniotwórczą „Gazetę Codzienną" pod redakcją Józefa Ignacego
Kraszewskiego. Współpracowało z nim środowisko organicznikowskie skupione wokół Edwarda Jurgensa, zwane szyderczo millenerami, gdyż ich program
przewidywał długofalową pracę nad reformami i rozwojem kraju połączoną ze stopniowo zdobywaną autonomią dla Królestwa Polskiego, co według kół
radykalnych, miało trwać tysiąc lat. Połączenie stowarzyszeń o programie zachowawczym w tzw. Kapitułę zintegrowało i zintensyfikowało działania
późniejszych działaczy powstańczych.
Jeden z nich, Karol Nowakowski, student Szkoły Sztuk Pięknych, zorganizował w 1860 r. w Warszawie pierwszą dużą manifestację na pogrzebie wdowy po
generale Sowińskim, gdzie domagano się umożliwienia dalszego rozwoju Towarzystwu Rolniczemu. Na kolejnej, 29 listopada, zorganizowanej w rocznicę Nocy
Listopadowej, wyśpiewano już publicznie „Boże coś Polskę", i „Jeszcze polska nie zginęła". Od tej pory patriotyczne pieśni stały się
nieodłącznym elementem tak kolejnych manifestacji, jak i nabożeństw, zamawianych dla upamiętnienia wydarzeń historycznych czy w intencji dobra Polski.
Co znamienne, niepewna sytuacja katolicyzmu pod władzą caratu pociągnęła za sobą rozluźnienie dyscypliny oraz to, że księża w większości szli chętniej
za społeczeństwem niż za wskazówkami konsystorzy. Obecnie patriotyczny nastrój udzielał się młodszemu duchowieństwu a wśród zakonników najgorliwiej
angażowali się kapucyni, bernardyni i pijarzy. Formujący się ruch czerwonych z mig zauważył korzyści z nadania manifestacjom charakteru religijnego.
Lud polski w mieście i na wsi był szczerze, choć może i powierzchownie pobożny; ksiądz cieszył się wśród ludu autorytetem. Zarazem w murach kościoła
manifestanci czuli się mniej zagrożeni przez policję[7].
Władze w Warszawie przymykały oko na zaistniałą sytuację. Schorowany i niemłody już namiestnik Gorczakow początkowo tuszował sprawę przed oczami cara,
licząc na jak najdłuższe i spokojne utrzymanie się na stanowisku stąd tak manifestacja upamiętniająca powstanie listopadowe, jak i kolejne, choć coraz
bardziej żywiołowe, połączone ze zbiórkami na polskie legiony za granicą i nawołujące do bojkotu władz rządowych kończyły się jeszcze pokojowo. Ich
celem miało być pobudzanie ducha narodowego ale także wpłynięcie na Towarzystwo Rolnicze i ściślejszą integrację ziemiaństwa ze środowiskami
demokratycznymi.
Jeszcze po zjeździe monarchów w 1860 r sternik rosyjskiej dyplomacji, Aleksander Gorczakow (stryjeczny brat namiestnika w Warszawie) tłumaczył
konsulowi brytyjskiemu, że polskie demonstracje w Warszawie są bez znaczenia, że Rosja nie będzie naśladowała austriackich reform liberalnych, bo
charakter polski nie nadaje się do samorządu, a reformy w Królestwie nie mogą wyprzedzać reform rosyjskich[8].
Pod koniec lutego 1861 r spodziewano się ogłoszenia zapowiadanej od dawna reformy agrarnej w Cesarstwie, która co prawda nie miała obejmować Królestwa
Polskiego, jednak ziemiaństwo nie mogło pozostać wobec tego obojętne . Zamoyski forsował plan oczynszowania chłopów, bardziej radykalni działacze
Towarzystwa proponowali nadanie ziemi na własność gospodarzom, którzy ją użytkowali a koła burżuazyjne z Leopoldem Kronenbergiem na czele, namawiały je
na wspólne wystąpienie do cara z listą oczekiwanych reform.
W celu wymuszenia na obradującym Towarzystwie adresu do cara, dwa dni po manifestacji upamiętniającej 30 rocznicę bitwy grochowskiej z 25 lutego 1831
r, zorganizowano kolejne przemarsze ulicami miasta, tym razem jednak, w wyniku kozackiej szarży, zginęło 5 osób. Wymusiło to zdecydowane działania ze
strony Zamoyskiego i wspólne zredagowanie pisma do Aleksandra II. Aby załagodzić nieco sytuację, namiestnik Michaił Gorczakow, przyjął list, proszący
cara o przywrócenie swobód i wolności narodowych w Królestwie i wycofał odziały z miasta na czas pogrzebu poległych.
Rząd w Petersburgu nie był jednak skłonny do negocjacji. Postulaty Polaków w żaden sposób nie godziły się z interesem Rosji, uznającej ziemie zabrane
za integralną część swojego terenu. Pod wpływem nalegań wicekanclerza Aleksandra Gorczakowa obawiającego się poważnych zamieszek niekorzystnych dla
Rosji z uwagi na skomplikowaną sytuację międzynarodową, Petersburg zgodził się na tymczasowe „zaspokojenie ducha narodowego panującego w średniej i niższej klasie, a sprzeciwiającego się Polakom umiarkowanym- ziemiaństwu" [9].
Rosja pragnąca wyjścia z izolacji międzynarodowej, oraz spokoju w celu przeprowadzenia wielkiej reformy agrarnej zgodziła się na pewne ustępstwa,
dzięki czemu utworzono Radę Stanu, zapowiedziano reformę oświaty i przewidywano dalsze obrady wszystkich stanów w celu ustalenia kolejnych potrzeb
narodu. Car nie krył jednak swojej frustracji wobec tak zdecydowanych działań Polaków i zażądał kategorycznie, aby przy kolejnej podobnej sytuacji,
namiestnik zbombardował Warszawę.
Jednocześnie Aleksander II szukał polskiego przedstawiciela uznającego rosyjskie prawa do zaborów, który mógł by reprezentować naród w negocjacjach
zakresu wolności Królestwa.
Osobą, która godziła się na ustępstwa kosztem przywrócenia autonomii Królestwa Polskiego okazał się być margrabia Aleksander Wielopolski. Był to magnat
o trudnym i dość apodyktycznym usposobieniu, któremu niełatwo było zjednać sobie opinię publiczną, stąd ocena jego postawy pozostaje niejednorodna.
Margrabia dał się poznać w Rosji już po upadku powstania krakowskiego w 1846 r., kiedy to wystosował List szlachcica o rzezi galicyjskiej do księcia Metternicha. Reprezentował w nim polskie środowiska zachowawcze i ugodowe, a proponując carowi
zawarcie pokojowego porozumienia liczył, iż zaborca jest w stanie zapanować nad rewolucyjnymi nastrojami, których coraz bardziej obawiała się
konserwatywna szlachta polska.
W trakcie redagowania obecnego adresu do cara, którego ostatecznego kształtu notabene jako jedyny nie podpisał, Wielopolski utrzymywał podobne do
wcześniejszego stanowisko. Prosił o powierzenie Polakom zarządu Królestwa i o niektóre reformy, jak oczynszowanie włościan, równouprawnienie żydów,
poprawę szkolnictwa, ograniczenie cenzury itd. Tym postulatom, jak najbardziej usprawiedliwionym, towarzyszył jednak ów wstydliwy warunek jakim była
rezygnacja z niepodległości[10], niemożliwa do zaakceptowania przez większość społeczeństwa.
W marcu 1861 r Wielopolski został mianowany dyrektorem przywróconej Komisji Wyznań i Oświecenia Publicznego, którą zniesiono po powstaniu listopadowym,
a jednym z pierwszych jego kroków była 100% repolonizacja biurokracji Królestwa Polskiego. W ciągu 2 lat sprawił, że cały aparat służb
administracyjnych ponownie przejęli urzędnicy polscy, co na wschodzie potraktowano jako policzek wobec narodu zaborcy.
Wraz z wypieraniem Rosjan ze stanowisk, margrabia walczył z nadużywaniem władzy i nepotyzmem stawiając na wykształcenie i profesjonalizm, co niestety
zostało niedocenione, a wręcz bojkotowane przez sporą część społeczeństwa, szczególnie o nastawieniu rewolucyjnym. Nasilały się manifestacje tak
przeciw polityce caratu jak i Wielopolskiego a jednoczące środowiska inteligenckie, uczącej się młodzieży, żydowskie, rzemieślnicze czy kupieckie
znajdywały oparcie w Kościele.
Przywrócenie Rady Stanu czy Komisji Wyznań wiązało się z usunięciem dwóch organów niezależnych od władzy jakimi było Towarzystwo Rolnicze i Delegacja
Miejska. O ile sami ich członkowie przyjęli ten fakt dość spokojnie, zdając sobie sprawę z pojawiających się możliwości w nowo przywróconych
instytucjach, to ulica zareagowała gorączkowo, wywołując kolejną falę manifestacji. Mimo prób załagodzenia nastrojów tak przez Zamoyskiego,
Wielopolskiego jak i Jurgensa, 8 kwietnia zorganizowano dwa pochody. Z uwagi na złamanie zakazu zgromadzeń, namiestnik wydał rozkaz użycia broni, w
efekcie czego w masakrze na placu Zamkowym poległo około 100 osób, niwecząc tym samym szanse na jakiekolwiek porozumienie między carem a wzburzonym
narodem polskim.
Coraz intensywniej formowały się opozycyjne organizacje, skupiające rzesze pobudzonych rewolucyjnie Polaków a oliwy do ognia dodawali chłopi,
niezadowoleni z proponowanego przez cara wykupu pieniężnego zamiast pełnego uwłaszczenia na wzór przeprowadzonego w Rosji w lutym i marcu 1861 r.
Wyraźnie zarysowywała się też różnica między względnie jednomyślnym obozem narodowym, który zaczął dzielić się na skrzydło umiarkowane i radykalne.
Kierunki te rozszczepiły się w trakcie rozpisanych na wrzesień i październik wyborów do rad miejskich i powiatowych.
Wielopolski spodziewał się, że przyciągnie do siebie szlachtę i zamożne mieszczaństwo poprzez udział w tych instytucjach, o co zabiegał również nowy
p.o. namiestnika Karol Lambert, łagodząc jednocześnie reżim wojskowy. W radach tych zarezerwowano część mandatów dla kupców żydowskich, przedstawicieli
wolnych zawodów i księży. Zależało organizatorom na przeprowadzeniu wyborów w całkowitym spokoju i zgodzie.
Taktyka ta budziła niepokój u tzw. „czerwonych", wyczulonych na to, by klasy posiadające nie ześliznęły się pozycje ugodowe [11], rozpoczynając nieudaną zresztą agitację na przecz bojkotu wyborów.
Wybory i wyłaniający się podział na białych i czerwonych połączył się w czasie z niespotykaną jak dotąd skalą manifestacji i próbami redakcji kolejnego
adresu, tym razem nie do cara a do namiestnika. Skłoniło to Lamberta do ogłoszenia stanu wojennego, na który od dłuższego czasu naciskał Aleksander.
Wszystkie wykroczenia polityczne miały być odtąd rozstrzygane przez sąd wojenny, zarządzono także godzinę policyjną, przypomniano łamany od wielu
miesięcy przez Polki zakaz noszenia narodowych emblematów, a każde skupisko na ulicy, obejmujące więcej jak 3 osoby, mogło być rozproszone siłą.
Obozy „białych" i „czerwonych"
Stan wojenny siłą rzeczy wymusił zejście ruchu narodowego do podziemnej konspiracji oraz, co ważniejsze do stopniowego scalania się głównych nurtów
politycznych, „białego" i „czerwonego".
17 października wyłoniony został skład tzw. Komitetu Ruchu, który kierować miał obozem „czerwonych" przez następne kilka miesięcy. W pierwszym składzie
wybrano Apollo Korzeniowskiego, Ignacego Chmieleńskiego oraz prawdopodobnie Witolda Marczewskiego, który w wyniku aresztowania, został po kilku dniach
zastąpiony przez Leona Głowackiego. Skład ten miał się jeszcze kilkakrotnie zmienić.
Pierwszym krokiem Komitetu było rozesłanie agentów na prowincję Królestwa Polskiego, a także do Białegostoku, Wilna, na Wołyń i do Kijowa z misją
nawiązywania kontaktu z lokalnymi kółkami czerwonych i podporządkowania ich nowemu warszawskiemu kierownictwu. W instrukcjach wewnętrznych zalecał:
gromadzenie funduszów, zaopatrywanie w broń, propagandowe działanie na chłopów w duchu solidarności narodowej, sabotowanie z ukrycia zarządzeń władz
carskich. Powstanie zbrojne stawiano jako cel odległy jeszcze w czasie i nie precyzowano jego terminu.
Na przełomie 1861 i 1862 r Komitet nawiązał też porozumienie z tajną organizacją rewolucyjną czynną w „pierwszej armii" rosyjskiej, rozkwaterowanej na
Litwie, Ukrainie prawobrzeżnej i w Królestwie, scalonej przez Zygmunta Sierakowskiego. Komitet Oficerów I Armii miał też kontakt z redaktorami
londyńskiego „Kołokoła", Hercenem i Ogariowem[12], uznającym słuszność polskich dążeń wolnościowych.
Sytuacja rozwinęła się w chwilą przybycia do Warszawy na początku 1862 r. Jarosława Dąbrowskiego, bliskiego przyjaciela Sierakowskiego. Obdarzony
niezwykłym temperamentem i zdolnościami przywódczymi Dąbrowski szybko wysunął się na czoło warszawskiego Komitetu Oficerów I Armii, a równocześnie
wszedł do Komitetu Ruchu. Co więcej, z jego ramienia ujął w swe ręce organizację warszawską z tytułem naczelnika miasta Warszawy. Organizacja ta, w
większości złożona z czeladzi rzemieślniczej i robotniczej, stanowiła główną siłę uderzeniową obozu czerwonych. Dąbrowski z miejsca zdobył sobie w nim
popularność, ten zaś z kolei fakt zapewnił mu pozycję kierowniczą także w Komitecie Ruchu[13].
Opozycyjny obóz „białych" również wymagał scalenia, bowiem obejmował on dwa elementy: ziemiańską wieś i mieszczańską Warszawę, a i one nie były
jednorodne. Wieś dzieliła się na oddanych Zamoyskiemu „klemensowczyków" oraz rozbuchaną tzw. „młodą szlachtę", „biała" Warszawa podzielona była
ideologicznie między millenerów a bogatą burżuazję. W grudniu 1861 r odbył się w Warszawie poufny zjazd, na którym ustanowić miano kierownictwo obozu
„białych". W związku z tym, że Zamoyski nie chciał wiązać się z żadnym ruchem, który miał by charakter konspiracyjny, utracono naturalnego wydawałoby
się przywódcę. Ostateczny skład wyłoniony na kolejnym zjeździe, już w 1862 r. obejmował zatem Dyrekcję Wiejską z Tytusem Wojciechowskim i Władysławem
Zamoyskim (synem Andrzeja) oraz miastowych Kronenberga, Jurgensa i Karola Majewskiego, który wchodził także w skład opozycyjnego czerwonego Komitetu
Ruchu.
Za jego pośrednictwem prowadzono negocjacje z Komitetem, lecz nie dawały one rezultatu. „Biali" chcieli poddać sobie „czerwonych" dla zapobieżenia
powstaniu, „czerwoni" chcieli wykorzystać „białych" właśnie dla celów powstańczych. Przewaga „białych" nad „czerwonymi" zasadzała się na większych
znacznie środkach materialnych, na zmontowanej już organizacji, lepszych stosunkach z innymi zaborami i z emigracją. „Czerwoni" stanowili wtedy
gromadkę zapaleńców nikomu jeszcze nieznanych, dysponowali jednak atutem programu- głosili, że chłopom należy się na własność ziemia, którą uprawiają,
podczas gdy szlachta folwarczna co najwyżej gotowa była im tę ziemię odsprzedać[14].
Próby ugody między obozami zniweczyły jednak aresztowanie Majewskiego. Podobnie starania Wielopolskiego na głębsze porozumienie z carem poległy wobec
nieudanych prób zamachu tak na niego jak i na nowego namiestnika, wielkiego księcia Konstantego.
Zaproszenie do negocjacji Zamoyskiego także nie dało skutków, wobec silnych nacisków swojego koła a także oczekiwań narodowych, opowiedział się on za
przyłączeniem Litwy i Rusi do Królestwa Polskiego, co skutkowało furią cara, wydaleniem Zamoyskiego z kraju i osłabieniem „białych".
W czerwcu 1862 r. powołany został tajny Komitet Centralny Narodowy (KCN), który za cel obrał sobie kontrolę nad całym ruchem spiskowym w Królestwie,
prowadząc jednocześnie przygotowania do powstania zbrojnego. Pierwszy skład obejmował skrzydło umiarkowane z Gillerem, Marczewskim i Daniłowskim, oraz
radykalne pod przywództwem Dąbrowskiego i Bronisława Szwarce. Utworzono także organ prasowy- „Ruch" wydawany od 5 lipca, w którym systematycznie
omawiano program Komitetu.
Program autorstwa dziennikarza Gillera miał charakter ramowy. Zapowiadał on powstanie zbrojne, nie określając rzecz jasna jego terminu wybuchu ani
sposobu prowadzenia walki. Stawiał hasło granic przedrozbiorowych nie mówiąc jasno, czy walka zostanie podjęta z wszystkimi trzema zaborcami, czy tylko
z carem. Hasła społeczne: zrównania stanów i wyznań, uwłaszczenia chłopów, ujęto ogólnikowo, to samo tyczyło się praw narodowości innych niż polska.
Ważne było w punkcie końcowym położenie nacisku na współpracę z innymi ludami walczącymi o wolność, w szczególności tez z ruchem rewolucyjnym
rosyjskim, ale i tu bez szczegółów. Art. 23-27 programu mówiły o Komitecie, nadając mu charakter władzy nieograniczonej, nieusuwalnej i
nieodpowiedzialnej, kooptującej się w miarę ubytku członków. Miał ich liczyć 7 - interesów m. Warszawy, interesów prowincji, stosunków zagranicznych
(wraz z prasą), policji i skarbu. W rzeczywistości KCN liczył zawsze 5 członków odpowiedzialnych za 5 wydziałów[15].
W międzyczasie, w związku ze śledztwem w sprawie zamachów na Konstantego i Wielopolskiego, aresztowany został Dąbrowski. Z uwagi na brak obciążających
dowodów w tej sprawie byłby uwolniony, jednak w trakcie przeszukiwań notatek, trafiono na jego list do kolegi Warawskiego z Petersburga, w liściku zaś
ogólnikowa aluzja do wspólnych działań Sierakowskiego, Zwierzydowskiego i innych członków organizacji. Ten ślad skompromitował już poważnie
Dąbrowskiego, a mógł też doprowadzić do rozbicia całego oficerskiego spisku.
Ubytek Dąbrowskiego dotknął organizację miejską, na naczelnika miasta wytypowany został Zygmunt Padlewski, który przebywał w tym czasie za granicą, i
do Warszawy dotarł dopiero w końcu października[16].
Pod koniec lata 1862r Giller i paru innych agentów CKN jeździli do Paryża dla uściślenia stosunków z emigracją i podporządkowania jej sobie. Emigracja
pozostawała rozbita, Hotel Lambert współpracował z „białymi"- raczej z klemensowczykami niż Dyrekcją; miał też własną agenturę w Krakowie. Centrowe
emigracyjne grupy skłaniały się na przemian ku „czerwonym" bądź millenerom, na koniec Mierosławski, z całą prawie emigracją skłócony, wykorzystywał
nadal swą pozycję jedynego autorytetu wojskowego polskiej lewicy[17], pozostając jednak w Paryżu, co wobec planów
powstańczych było niedopuszczalne. W Londynie polscy wysłannicy rozmawiali też z Hercenem i Ogariowem, i tu pojawiała się kontrowersyjna i ostatecznie
nierozwiązana kwestia późniejszego kształtu granicy wschodniej a dokładnie, przyszłości Litwy, Białorusi i Ukrainy. Tak Rosjanie jak i Padlewski czy
Giller zaznaczali też, iż nie są jeszcze gotowi do wspólnego powstania i ustalili, aby moment ten odłożyć w czasie, prawdopodobnie do późnej wiosny
1863r.
Branka i wybuch powstania styczniowego 1863r.
„Czerwoni" nie wzięli jednak pod uwagę siły i propetersburskich intencji Wielopolskiego, który zmusił ich do działania znacznie szybciej, niż się
spodziewali. Margrabia możliwości skutecznego rozbicia konspiracji słusznie upatrywał w brance, czyli przymusowym poborze do carskiego wojska,
zaniechanego na ziemiach polskich po wojnie krymskiej. Dla myśli tej pozyskał wielkiego księcia i samego cesarza: publicznie chwalił się, że ta
operacja będzie „przecięciem wrzodu", radykalnie uzdrawiającym schorzały polski organizm[18].
Ostateczna decyzja w tej sprawie zapadła 17 września, ale już na miesiąc wcześniej emigracyjna gazetka Mierosławskiego, donosiła o planach zaborcy,
próbując wyeliminować element zaskoczenia. „Dziennik Powszechny" 6 października ogłosił iż nie jest ustalony termin branki oraz wysokość kontyngentu
ale znano nowe, zmienione zasady poboru opierające się na wyłączeniu właścicieli ziemskich, włościan i czeladzi dworskiej oraz imiennym wskazywaniu
rekrutów zamiast dotychczasowego losowania.
KCN, mimo że wewnętrznie rozbity, nieprzygotowany pod względem wojskowym i niemający większego posłuchu na ziemiach innych zaborów, musiał odpowiedzieć
wezwaniem do powstania.
Liczył, że hasło uwłaszczenia chłopów poruszy masy, że uda im się szybko sformułować oddziały wojskowe, które uda się szybko zaopatrzyć w nowoczesną
broń kupioną na zachodzie za przeznaczone na to spore fundusze. Każde z założeń okazało się jednak, chociaż w połowie, błędne.
Dostawy broni zostały znacząco opóźnione, w Paryżu aresztowano bowiem delegatów mających ją zakupić , zarekwirowano pieniądze ujawniając jednocześnie
ważne dokumenty. W Królestwie, w nocy z 22 na 23 grudnia 1862r nakryto tajna drukarnię „Ruchu" w wyniku czego aresztowano Bronisława Szwarce. Wymusiło
to powołanie nowego składu CKN, obejmującego teraz Gillera (który był inicjatorem intrygi), Padlewskiego (jako naczelnika miasta, mianowanego po
aresztowaniu Dąbrowskiego), Józefa Jankowskiego, z zawodu budowniczego, Jana Maykowskiego- urzędnika, księdza Karola Mikoszewskiego oraz Oskara Awejde,
prawnika ze szlacheckim pochodzeniem.
Jak ocenił to Paweł Jasienica: „Skład urzędujący w styczniu 1863 r. był ze wszystkich dotychczasowych najgorszy. Jedyna w nim wybitna indywidualność to
Zygmunt Padlewski, który słusznie przeszedł do historii…Dwóm pierwszym- ludziom uczciwym i prawym, dobrym i gotowym do poświęceń Polakom- poskąpiła
natura zdolności. Trzeciemu zarówno ich jak i charakteru. Czwarty- po aresztowaniu w Wilnie 3 września 1 863 r. najpierw długo milczał, a potem
rozpoczął funkcję głównego zdrajcy powstania styczniowego". Królestwo było bardzo ubogie w mózgi zdolne do ogarnięcia szerszych horyzontów [19].
Branka przeprowadzona nocą z 14 na 15 stycznia zakończyła się połowicznym sukcesem. Okazało się, iż policja nie znajdywała na miejscu wyznaczonych
ludzi, którzy rozproszyli się po lasach uprzedzeni przez komitet Centralny, i zabierała tych, którzy akurat się trafili. Musiano ich więc zwolnić a
pobór kontynuować w czasie kolejnych dni łapankami na ulicach. Nie powołano więc zbyt wielu działaczy konspiracyjnych a tym bardziej ich przywódców.
Rozpędzonej machiny nie można już jednak było powstrzymać, wybuch powstania wyznaczono na noc z 22 na 23 stycznia a w międzyczasie ogłoszono Manifest do Narodu, w którym KCN proklamował się Tymczasowym Rządem Narodowym. Pełen patosu manifest wzywał do walki powstańczej w obronie
narodu, kończył zaś apostrofą do narodu rosyjskiego, aby nie dawał poparcia carskiemu tyranowi, uciskającemu oba narody. Członkowie Komitetu uściślić
musieli, iż nie podejmują walki z narodem rosyjskim, ale z ich władcą, i że wzywają Rosjan do podobnego zrywu.
Manifestowi towarzyszyły dwa zwięzłe dekrety. Pierwszy z nich nadawał wszystkim gospodarzom na własność „wyłączną i dziedziczną" grunta przez nich
dzierżawione wraz z przynależnymi do nich „prawami i przywilejami". Tym samym więc uchylał obciążające dotąd chłopów czynsze i robocizny. Poszkodowanym
właścicielom ziemskim obiecywał w późniejszym terminie „indemnizację z funduszów narodowych za pośrednictwem długu państwa". Drugi dekret stanowił, że
chłopi bezrolni, parobcy „i w ogóle wszyscy obywatele z zarobku jedynie utrzymanie mający", jeżeli staną do walki w szeregach narodowych, dostana „na
własność po ukończeniu wojny z dóbr narodowych dział gruntu najmniej 3 mórg w przestrzeni zawierający". Postanowienia te, ujęte w paragrafy,
rozszerzały w niektórych punktach obietnice głoszone ludowi w odezwach KCN z poprzednich miesięcy[20].
Przebieg powstania styczniowego 1863-1864 r.
Organizatorom powstania brakowało solidnego planu organizacyjnego i wojskowego. Według zamysłu Padlewskiego, powstańcy opanować mieli Płock, jako bazę
na pierwszą fazę działań, jednak plan ten się nie udał, miasto nie zostało podbite a samego Padlewskiego ujęto, i wkrótce stracono.
Pierwsza faza działań kończyła się ustawicznymi klęskami oddziałów powstańczych, którym przede wszystkim brakowało broni. Z 18-19 tyś sztuk znakomitych
sztucerów zakupionych w Belgii, do kraju przerzucono 3 tyś, z których większość wpadła od razu w ręce wroga. Spora ich część czekała w zagranicznych
magazynach nawet po upadku powstania. W pierwszych tygodniach Polacy walczyli głównie bronią białą i myśliwską, co nie dawało im szans w starciu z
dobrze uzbrojonymi oddziałami carskimi.
Organizacja w Królestwie liczyła 20-25 tyś. sprzysiężonych, choć jak wiemy, mało kto miał broń palną. Oczywiście nie była w stanie atakować wszystkich
garnizonów, i nie było to wcale konieczne. Mogła jednak wybrać w każdym województwie jakiś rejon o kluczowym znaczeniu, zapewnić sobie lokalną przewagę
nad kilku szczupłymi garnizonami, rozbroić je, zdobyć nieco broni, przerwać łączność nieprzyjacielską, posiać panikę i zdobyć trochę przestrzeni do
zmobilizowania poważniejszych sił, by móc wystąpić przeciw głównym siłom przeciwnika[21].
Na dyktatora Rząd Narodowy zaproponował Mierosławskiego, którego prawdziwe czyny przerastała legenda, i który od dawna nie wygrał żadnej bitwy. Po
przybyciu z Paryża, przegrał on dwa starcia na froncie powstańczym i wycofał się szybko za granicę, wprowadzając tym zamęt organizacyjny.
Sytuację uratowali wtedy „biali", którzy wcześniej przeciwni insurekcji, teraz dali się ponieść duchowi panującemu wśród narodu, przystępując do walk w
poczuciu odpowiedzialności za ojczyznę. Wzmocnili oni „czerwonych" tak swym doświadczeniem jak i pieniędzmi i wpływami na przychylnymi im ziemiami
Litwy.
Powstanie styczniowe mogło więc znacznie poszerzyć swój zakres, tym bardziej że poparcie ruchowi dał też Hotel Lambert, widzący korzyści z jego trwania
dla sprawy polskiej na forum międzynarodowej polityki w Europie.
Wybuch zbrojny na ziemiach polskich zbliżył do siebie dwóch zaborców, Rosję i Prusy, kierowane od niedawna przez nowego, rzutkiego kanclerza-
Bismarcka. Państwa te podpisały tzw. konwencję Alvenslebena, w której deklarowali daleko idącą współpracę polityczną i wojskową. Na granicy prusko-
rosyjskiej zgromadzono duże oddziały wojsk, udaremniając tym niesienie pomocy powstańcom. Jak się okazało, na pomoc taką nie mogli też do końca liczyć,
bowiem mimo poparcia tak ze strony Francji, Austrii czy Anglii, państwa te ograniczyły się do wystosowania noty dyplomatycznej do cara, gdzie w sześciu
punktach żądano- amnestii dla przedstawicielstwa narodowego, swobody sumienia i wyznania, języka polskiego jako urzędowego, legalnego systemu poboru
wojskowego i dopuszczenia Polaków do urzędów. Żądania te nie były w żaden sposób rewolucyjne, były wręcz zgodne z proponowaną od lat koncepcją
Wielopolskiego i odnosiły się, choć niejednoznacznie, tylko do Królestwa Polskiego, nie obejmując terenów pozostałych zaborów. Car, wzmocniony
poparciem Prus, zignorował pismo mocarstw, miało ono więc znaczenie wyłącznie psychologiczne i pokrzepiające naród polski, bowiem żadne z państw nie
wystąpiło zbrojnie wobec potężnej Rosji.
Sprawa polska była jednak szeroko komentowana w całej Europie. Zdobyła poparcie wśród demokratów, liberałów i socjalistycznych mas robotniczych krajów
zachodnich, liczących na osłabienie carskiej Rosji w związku z walką przeciwko powstańcom. Organizowali oni manifestacje na rzecz Polaków licząc na
walkę o prawa socjalne i obywatelskie na całym kontynencie. Poparcie dla powstania wyraził nawet papież Pius IX.
Na froncie walk pojawiali się ochotnicy z innych krajów, szczególnie Węgrzy, odwdzięczając się tym samym za udział Polaków w powstaniu w 1848-1849r. W
trakcie powstania styczniowego zginął przywódca rewolucyjnego Komitetu oficerów rosyjskich, Andrij Potebnia oraz przyjaciel Garibaldiego, płk.
Francesco Nullo. Odznaczył się też organizator tzw. żuawów śmierci, Francuz de Rochebrune (pretendujący nawet przez chwilę do roli dyktatora
powstania). Po stronie „dyplomatycznej" nie zawiedli Hercen i Bakunin, którzy walczyli słowem, mimo iż samo poparcie rosyjskich wojskowych dla sprawy
powstania styczniowego było mniejsze niż początkowo się spodziewano.
Borykano się także z problemem kryzysu władzy powstańczej. Po śmierci Padlewskiego i ucieczce Mierosławskiego, w następstwie akcesu „białych" do
powstania, na czoło wychylił się posiadający dość liczne odziały gen. Marian Langiewicz. Z inicjatywy swojego obozu ogłosił się on dyktatorem, jednak
już wkrótce, przyciśnięty w walce przez Rosjan musiał przekroczyć austriacką granicę, gdzie został aresztowany.
Mimo tych porażek, powstanie styczniowe trwało nadal, w dużej mierze dzięki zapałowi Stefana Bobrowskiego, jednak i on zginął w kwietniu 1863r. w
zaaranżowanym pojedynku, będącym wynikiem wewnętrznych starć z obozem „białych" i ostrej walki politycznej o władzę. W obronie honoru musiał Bobrowski
stanąć przeciw wyborowemu strzelcowi Adamowi Grabowskiemu którym jako krótkowidz nie miał szans. Opinią ówczesnej liberalnej inteligencji, przekazanej
przez Juliana Łukaszewskiego:
„ Jeśli w ogóle zmazanie hańby lub obelgi w naszym stuleciu przez poranienie lub śmierć jest anachronizmem barbarzyńskim, to pojedynek w takich
okolicznościach iż takim człowiekiem jak B. był po prostu- wyrafinowanym mordem
"[22].
Wreszcie, 10 maja 1863 r. dotychczasowy KCN ogłosił się Rządem Narodowym (RN).
W ciągu kolejnych miesięcy skład rządu, w związku z próbą sił między „czerwonymi" a „białymi", systematycznie się zmieniał, przyjmując ostateczną formę
gdy na jego czele stanął „biały" Karol Majewski.
Wyraźna była różnica w samym poglądzie na kwestię powstania w rządzącym obozie. „Czerwoni" liczyli na zwycięstwo, „biali" zdawali sobie sprawę z
ogromnej przewagi Rosji tak pod względem liczebności wojska, jego uzbrojenia jak i materialnym. Dla nich powstanie styczniowe miało być jedynie zbrojną
manifestacją zwracającą uwagę Europy na kwestię polską.
Polacy przegrywali niemal każdą bitwę, nie udało im się opanować żadnego większego miasta, lecz mimo to z ziem zaboru pruskiego czy austriackiego nadal
napływały nowe, choć niewielkie siły powstańców. Choć tereny te nie włączyły się otwarcie do walk, udzieliły powstaniu styczniowemu wydatnej pomocy.
Dostarczano stamtąd, w dużej mierze dzięki pośrednictwu „białych", żywność, środki medyczne, zbierano pieniądze na broń, leczono rannych i ułatwiano
uciekinierom dalszą podróż na zachód.
Miało to na celu jak najdłuższe przeciąganie walk licząc na interwencję innych mocarstw. Car przeciwnie, chciał powstanie jak najszybciej stłumić aby
nie dopuścić do interwencji zbrojnej Austrii czy państw zachodnich. Pomoc ta jednak nie nadchodziła i wyraźnie widać było, że oczekiwania wobec Zachodu
okazały się płonne, co wpłynęło na stopniowe wycofywanie się „białych" z powstania. Szlachta miała problem z chłopami, z którzy tylko w części poparli
powstańców. Znaczna ich ilość organizowała się z zbrojne grupy napadające na dwory, przeciwstawiali się także samym walczącym, nierzadko ich
denuncjując, za co później zostawali nagradzani przez carat.
Niewielkie wsparcie powstańcy mieli także ze strony administracji, jako że w dużej mierze była ona pod kuratelą Wielopolskiego. Co prawda liczne były
dymisje członków Rady Stanu i samorządów miejskich, silny był też oddźwięk na kradzież 3 600 000 rubli, dokonanego na rzecz powstańców przez 2 członków
Komisji Skarbu. Jednak gros urzędników pozostało wiernych rządowi w Petersburgu, przekupionych awansami, orderami czy np. dożywotnimi rentami dla wdów
po wiernych Aleksandrowi II wojskowych.
Sam car, niezadowolony z przedłużającej się pacyfikacji powstania styczniowego, odwołał ze stanowiska najpierw wielkiego księcia Konstantego,
oskarżanego o zbyt łagodną politykę wobec Polaków, a następnie margrabię Wielopolskiego. Funkcję namiestnika objął hrabia Teodor Berg, który z wielkim
zapałem przystąpił do wykonywania poleceń płynących z Petersburga.
Romuald Traugutt i ostatnia faza powstania styczniowego
Jesienią 1863 r. powstanie styczniowe wchodziło w stan agonii i niechybnego upadku. Nieco życia tchnął w nie, obejmujący stanowisko dyktatora Romuald
Traugutt, który już wtedy zdawał sobie sprawę z beznadziejnej sytuacji w jakiej znajdował się jako dowódca. Wprowadził jednak szereg reform, min.
sprawnie zreformował siły powstańcze organizując je w wojskowe formacje kadrowe i podporządkował niekarną administrację cywilną dowództwu wojskowemu.
Reformy te okazały się jednak zbyt późne.
Mianował także nowego naczelnika Warszawy, którym został Aleksander Waszkowski, i w którym miał ogromne oparcie, mimo coraz gorszej sytuacji w jakiej
się znajdował. W tym trudnym okresie liczyć mógł też nadal na kilku zdolnych dowódców jak Michał Heydenreich-Kruk, Marcin Borelowski-Lelewel, Józef
Oksiński, Apolinary Kurowski, Ignacy Chmieleński, Walery Wróblewski czy gen. Józef Hauke- Bosak, jeden z najbardziej utalentowanych dowódców
powstańczych, dowódca II korpusu i naczelnik oddziałów powstańczych województw kaliskiego, krakowskiego i sandomierskiego.
Jego oddziały zostały rozbite w jak się okazało, ostatniej powstańczej bitwie pod Opatowem 21 lutego 1864 r. po upadku której musiał uciekać na
emigrację do Francji.
Wobec wprowadzonego stanu oblężenia w Austrii pod koniec lutego 1864 r. niemożliwe stały się dalsze galicyjskie wsparcia dla Polskich oddziałów
powstańczych, wobec czego kolejnych walk już nie podjęto.
Ostatecznym znakiem upadku powstania styczniowego była odezwa Waszkowskiego, w której dziękował on i żegnał Traugutta oraz jego towarzyszy:Rafała Krajewskiego,Józefa Toczyskiego,Romana Żulińskiego i Jana Jeziorańskiego. Wszystkich ich pojmała rosyjska policja, a po sądzie skazano na
karę śmierci wykonaną w okolicy Cytadeli Warszawskiej 5 sierpnia 1864 r. Wyznaczonego dnia w pobliże Cytadeli, gdzie ustawionych było 5 szubienic,
napłynął z miasta gęsty tłum, szacowany na około 30 tyś. ludzi. Tłum asystował klęcząc, ze śpiewem Święty Boże. Kozacy i policja nie
interweniowali. Traugutt został stracony jako pierwszy, Jeziorański ostatni[23].
Podsumowanie
Powstanie styczniowe 1863-1864 było chyba najbardziej romantycznym z dotychczasowych zrywów narodowych. Od początku wiadomo było, iż nie ma ono szans
powodzenia wobec przeważającej ze wszech miar siły carskiej Rosji. Jak zawsze zawiodły też nadzieje na interwencję zaprzyjaźnionych, zachodnich
sojuszników, wykorzystujących sprawę polską wyłącznie dla własnych korzyści.
Co prawda idea wolnościowa łączyła cały naród, jednak drogi do niej były już różne, często wzajemnie się wykluczając, stąd brak zgody w obozach
politycznych należy upatrywać jako jeden z głównych czynników jego upadku. Powstańcy prowadzili niemal wojnę domową z wewnętrznymi przeciwnikami, wrogo
odnosiła się do niego część ziemiaństwa obawiająca się utraty swoich ziem, niechętnie patrzyli też pracownicy administracji publicznej znajdujący
ciepłe posady dzięki Wielopolskiemu. Znaczącym czynnikiem upadku było także niewielkie poparcie ze strony chłopstwa, kuszonego przez rząd powstańczy
uwłaszczeniem, które udało się wprowadzić tylko na wybranych terenach. Jednak jak się później okazało, to właśnie chłopi zyskali na nim najwięcej.
Przeprowadzona przez Aleksandra II, jeszcze w marcu 1864 r. reforma uwłaszczeniowa, nadała im na własność ziemię zwalniając jednocześnie ze wszelkich
powinności wobec dotychczasowego Pana.
Szlachta, ukarana została znacznie surowiej. Janowski, którego nie można posądzać o żaden radykalizm, wprost o tym pisał: „
Nie chcieli dobrowolnie się zastosować do dekretu Rządu Narodowego o uwłaszczeniu włościan, a potem musieli w daleko gorszych warunkach uczynić to
z rozkazu moskiewskiego rządu
"[24]. Jednak zryw narodowy z 1863 r. najbardziej uderzył w polskie duchowieństwo. Księży wspierających powstanie
styczniowe skazywano na kary śmierci za niewielkie nawet „przewinienia" jak choćby odprawianie ostatniego namaszczenia poległym powstańcom czy czytanie
z ambony treści manifestu Rządu Narodowego. Na Syberię zesłano ponad 400 księży, z których więcej jak połowa przetrzymywana była do odnowienia
konkordatu Rosji z Watykanem w 1882r.
Po śmierci Traugutta i jego towarzyszy, egzekucje trwały jeszcze do 1866 r., na Warszawę przypadły w sumie 53, na prowincji były znacznie liczniejsze.
Według przybliżonych danych karę śmierci w warszawskim okręgu wojennym poniosło 475 osób, w wileńskim 180, w kijowskim 9. Wśród straconych cywilów
znaczna była przewaga osób „niższego stanu": chłopów, szlachty zaściankowej i miejskiej biedoty.
Zdecydowaną część schwytanych powstańców i spiskowców czekał nie wyrok śmierci, ale Sybir. Na katorgę (wbrew ogólnie przyjętym poglądom, nie łączyła
się ona zazwyczaj z pracą fizyczną a kończyła przymusowym osiedleniem na narzuconych ziemiach i przebywaniem pod nadzorem policji) wysyłano uczestników
powstania styczniowego, wywodzących się z klas uprzywilejowanych: ziemian, kupców, inteligentów. Powstańców z klas niższych wcielano przymusowo do
carskiego wojska lub odsyłano do robót aresztanckich. Za pomoc udzieloną powstańcom nakazywano karać zesłaniem administracyjnym.
Nie została dotąd podjęta próba obliczenia, jak wielu powstańców ukarano wcieleniem do armii carskiej. Liczbę zesłanych na Syberię ocenia się na 38
tyś., przy czym część zesłańców skazanych na własne siły w warunkach syberyjskich znalazła się w rozpaczliwych warunkach.
W represjach przeciw powstaniu styczniowemu uczestniczyły także rządu Prus i Austrii. W obu niemieckich zaborach znalazło się pod kluczem w 1864 r. po
kilka tysięcy osób. Galicyjskie sądy skazały na więzienia paręset osób, jednakże w obu państwach amnestia uchyliła wyroki już po pary latach.
Jeśli można z jakimś przybliżeniem obliczyć uczestników powstania straconych i zesłanych, nie sposób obrachować pomordowanych i poległych. Wchodzą tu w
grę wielotysięczne liczby, ponieważ zwłaszcza w pierwszych miesiącach walk wojsko carskie nie chciało brać jeńców i dobijano rannych [25].
Kolejnym zagadnieniem jest rozmiar popowstańczej emigracji, niewiele ustępujący tzw. Wielkiej Emigracji po powstaniu listopadowym. Jednak w
przeciwieństwie do swych poprzedników, nowi uchodźcy nie mieli ułatwionej asymilacji w nowym środowisku. We Francji podjęto kontynuację działalności
Hotelu Lambert i Towarzystwa Demokratycznego Polskiego. Powołano też w 1886 r. Zjednoczenie Demokracji Polskiej pod przywództwem Zygmunta Miłkowskiego
a następnie Józefa Tokarzewicza. Dawni „czerwoni" nie zaniechali walki. Walery Wróblewski i Jarosław Dąbrowski, który uszedł z carskiego więzienia,
dowodzili jako generałowie Komuny Paryskiej 1871r. batalionami robotniczymi. Za nimi poszło do szeregów Komuny kilkuset byłych żołnierzy powstania
styczniowego. Po klęsce Komuny Walery Wróblewski stanął u boku Marksa i Engelsa w Międzynarodowym Stowarzyszeniu Robotników w Londynie. Zresztą nawet
buli skazańcy jak Bronisław Szwarce, rozwijali na dalekiej Syberii żywą współpracę z nowymi rewolucyjnymi organizacjami rosyjskich studentów i
robotników jak na przykład „Narodnaja Wola"[26].
Sądząc z pozoru, po klęsce powstania sprawa polska dosięgła dna. Autonomia Królestwa uległa likwidacji, język polski wyrugowano ze szkół i urzędów,
zamknięto Szkołę Główną. Ze sprawą polską przestano się liczyć na arenie międzynarodowej[27].
Jednak jak powiedział w trakcie przesłuchania Romuald Traugutt: "
Idea narodowości jest tak potężną i czyni tak szybkie postępy w Europie, że ją nic nie pokona" [28].
W ostatnich dekadach XIX w. w Królestwie nastąpił ogromny wzrost urbanizacji, produkcji przemysłowej, skok demograficzny i zdecydowana poprawa stopy
życiowej mieszkańców, oraz rosnące wykształcenie i świadomość tak chłopstwa jak i całego społeczeństwa. Masowy udział chłopów i robotników w ruchach
rewolucyjnych i niepodległościowych, poczynając od przełomu XIX i XX w., umożliwił wznowienie walki o niepodległość, w zmienionych teraz na korzyść
warunkach politycznych[29].
Bibliografia
-
Chwalba Andrzej, Historia Polski 1795- 1918, Kraków 2000.
-
Jasienica Paweł, Dwie drogi, Warszawa 1992.
-
Kieniewicz Stefan, Zahorski Andrzej, Zajewski Władysław, Trzy powstania narodowe, Warszawa 1992.
-
Kieniewicz Stefan, Powstanie styczniowe, Warszawa 1972.
-
Strumph Wojtkiewicz Stanisław, Powstanie styczniowe, Warszawa 1963.
[1]
S. Strumph Wojtkiewicz, Powstanie styczniowe, Warszawa 1963, s.11.
[2]
S. Kieniewicz, A. Zahorski, W. Zajewski, Trzy powstania narodowe, Warszawa 1992, s. 286.
[3]
S. Strumph Wojtkiewicz, op. cit., s,25.
[4]
S. Kieniewicz, A. Zahorski, W. Zajewski, Trzy powstania…, s.294.
[5]
S. Strumph Wojtkiewicz, op. cit., s.13.
[6]
S. Kieniewicz, Powstanie styczniowe, s.76.
[7]
S. Kieniewicz, A. Zahorski, W. Zajewski, Trzy powstania…, s.297.
[8]
S. Kieniewicz, op. cit., s. 79.
[9]
S. Strumph Wojtkiewicz, op. cit., s 34.
[10]
S. Kieniewicz, A. Zahorski, W. Zajewski, op. cit., s 298.
[15]
S. Kieniewicz, op. cit., s, 260-261.
[17]
S. Kieniewicz, A. Zahorski, W. Zajewski, op. cit., s 333.
[19]
P. Jasienica, Dwie drogi, Warszawa 1992, s. 170.
[20]
S. Kieniewicz, A. Zahorski, W. Zajewski, op. cit., s 349.
[21]
S. Kieniewicz, op. cit., s.368.
[22]
P. Jasienica., op. cit., s 305.
[23]
S. Kieniewicz, op. cit., s. 737.
[24]
P. Jasienica, op. cit., s, 276.
[25]
S. Kieniewicz, op. cit., s. 739.
[26]
S. Strumph Wojtkiewicz, op. .cit., s.233.
[27]
S. Kieniewicz, op. cit., s. 745.