Rewizja
Data wydarzenia: 29.8.1985
W naszym domu SB przeprowadziła rewizję w związku z moją działalnością. W domu szukano ulotek, prasy drugiego obiegu i garnituru górniczego, w którym uczestniczyłem na Mszach św. za Ojczyznę 13 dnia każdego miesiąca. Zabrano mi kilka książek drugiego obiegu. Munduru jednak nie znaleziono. Kilka dni później w związku z powyższą działalnością przesłuchiwała mnie SB na terenie zakładu pracy.
kolejne Zaduszki
Data wydarzenia: 4.11.2018
z Kamieńskiej i Twardocha
Żyjesz dłużej pod sennymi powiekami lub nie całkiem przymkniętymi, kiedy jadę autobusem przez miasto. Stąd sięgasz znowu do spraw życia, do ulic, po których jeździłeś, do drzwi, które tylekroć mijałeś, do stołów znaczonych odciskami Twojej dłoni.
Coś z innego świata przedostaje się do świata mojego, bo przecież wszystko istnieje jednocześnie, to, co było, być nie przestaje i to, co będzie, już jest, wszystko istnieje jednocześnie.
mimo wszystko niepewność
Data wydarzenia: ?.?.????
Wróciłam z miesięcznej radioterapii, którą zniosłam - o dziwo - nadspodziewanie dobrze .
Nie potrafię sobie wytłumaczyć faktu ,że pomimo iż byłam członkiem licznej grupy poddawanej temu samemu zabiegowi leczniczemu-odbierałam to wszystko jako widz.
Byłam oddzielona od rzeczywistości jakby szklaną ścianą .Muszę tu podkreślić, ze wprowadzona kilka lat temu ( zasługa PO)szybka terapia onkologiczna zdaje w 100 % egzamin. Znając realia " żeby móc chorować trzeba mieć żelazne zdrowie'" byliśmy wszyscy
chorzy zdumieni, że w przypadku tej choroby jest zupełnie inaczej.
Wszystko toczy się szybko , placówki służby zdrowia przekazują poza pacjentem dane do kolejnych ośrodków , które wyznaczają krótkie terminy konsultacji , konsylium,ewentualny ch zabiegów bądź badań typu
tomografia komputerowa , rezonans magnetyczny - słowem pełen serwis , na który w normalnych okolicznościach
cze kałoby się miesiącami. Od momentu " werdyktu "
w mojej sprawie byłam kierowana do czterech ośrodków leczniczych - by w końcu wylądować na radioterapii.
Wszyst ko razem trwało 5 m-cy ( w tym m-c radioterapii)
Muszę równocześnie dodać, że zaoferowano mi pobyt w hostelu z pełnym wyżywieniem- z czego po konsultacji z Andrzejem skorzystałam . Chodziło w tym przypadku o wyeliminowanie możliwości kontaktu w środkach lokomocji z osobami przeziębionymi , kaszlącymi itd.
W trakcie terapii trzeba być "zdrowym ". Oczywiście, czym byliśmy wszyscy zdumieni- wszystko to bezpłatnie
Chcę też zaznaczyć, że pacjent nie ponosi żadnych kosztów bardzo drogiego leczenia- nie wydałam ani złotówki przez cały okres leczenia i jak do tej pory lekarstwa też podlegają tej regule .
Chciałoby się powiedzieć, że " w tej sytuacji tylko chorować "- ale broń Boże - nikomu tego nie można życzyć! Czuję się w obowiązku o tym mówić, bo tego nie wolno przemilczać W tym konkretnym przypadku służba zdrowia zasługuje na pełne uznanie i to niezależnie czy to był lekarz, pielęgniarka , czy rejestratorka medyczna. Sytuacja z którą mieliśmy do czynienia zadaje kłam powszechnej negatywnej opinii o medykach.
Zawsze wydawało mi się, że pacjenci dotknięci tym schorzeniem są smutni, zrezygnowani, płaczliwi- otóż nic podobnego. Mieliśmy wszyscy świadomość tego co nas łączyło , a mimo to dawno nie spotkałam tak pogodnych ludzi. Nie sądzę, że to była poza- przez miesiąc czasu nie można udawać. Każdy z nas wierzył, że po to znosi pewne niedogodności żeby być w miarę zdrowym.
Jedynym objawem pobytu na terapii jest osłabienie, które stanowi do dzisiaj problem- ale mam świadomość, że to normalne i minie po kilku tygodniach,. Z tego względu nie byłam 1 listopada na cmentarzu, wpadłam tylko na chwilę do mamy zaraz po przyjeździe do domu w dniu 31 października, kiedy nie było ludzi , a kuzynka zapewniła transport samochodem. Jestem pewna, że mama myślałaby podobnie. Bardzo mi Jej brakuje, chociaż
Andrzej zdał egzamin na szóstkę. Cały ten okres od czerwca był dla mnie wielkim przeżyciem , wydarzeniem którego którego najmniej spodziewałam się jeszcze w życiu - i nikomu jednak nie życzę!
Tak na marginesie wypada mi dodać, że jedynym minusem terapii jest zakaz szczuplenia, co nieco mnie dołuje- no ale co się nie robi dla utrzymania zdrowia, a fakt że tak to odbieram świadczy niewątpliwie o powracaniu do równowagi.
Na załączonym zdjęciu nagrobek mamy oraz moja ukochana kuzynka Hania .
8 lat a w sercu nadal tęsknota i żal!!!
Data wydarzenia: 5.10.2018
Są takie perfumy, którymi pachnie tylko ta jedna osoba i nigdy nie zapomnisz tego zapachu...
ANTONI NAZIMEK
Data wydarzenia: ?.?.????
Natrafiłem przypadkowo na wspomnienia p. Marka Drabickiego o Antonim Nazimku. Zaskoczyło mnie, iż wśród wymienionych braci Antoniego nie ma Kazimierza. Mam dwa zdjęcia - jedno z 1938 roku, gdzie jest Antoni z żoną (moją ciocią)Stefą i drugie brata Kazimierza (tak wpisał mój nieżyjący ojciec), brat Stefy. Jestem też ciekaw czy spotkał się Pan z faktem, iż żona zwracała się do Niego Ignaś a nie Antek. Tak twierdzi moja siostra stryjeczna,
która po wojnie mieszkała i znała ciocię aż do Jej tragicznej śmierci w 1963 roku w Sanoku.
Pozdrawiam serdecznie
Tońcio
to było 55 lat temu ...
Data wydarzenia: ?.?.????
Są w życiu wydarzenia, które na trwale w wryły się w pamięć , a im mija więcej lat , tym bardziej owe wspomnienia stają się pewną cezurą w naszym życiu.
W 1963 roku było upalne lato , więc pojechałam do Wrocławia, by spędzić chociaż tydzień z mężem- traktując to jako część opóźnionej podróży poślubnej
Z dzisiejszej perspektywy stwierdzam, że obydwoje byliśmy bardzo biedni,ale nie przeszkadzało to w niczym,
bo tak po prostu było w większości przypadków , nie czuliśmy tego , to było normą.
Andrzej mieszkał na Podwalu ( miał tam kawalerkę na wysokim IV piętrze, na którą zapracował jako student przy szulfach geologicznych- by mieć środki na "odstępne " )więc mieliśmy locum. Pech chciał że wybuchła epidemia czarnej ospy. W gruncie rzeczy nie przeszkadzało nam to, że w mieście było wiele ograniczeń ,że na każdym kroku były wystawione na stołkach miski z płynem odkażającym do rąk, że niemal każda rurka w tramwajach owinięta była mokrymi bandażami pachnącymi lizolem - byliśmy młodzi, odważni
i do głowy nam nie przychodziło,że coś nam zagrażało.
Przecie ż byliśmy razem, a to było najważniejsze !
Jeździliśmy nad Odrę , nad kanały, gdzie na wałach się opalaliśmy, ba, nawet byliśmy na kawie w " Szklanym Domu "- tacy byliśmy " odważni " ( teraz nazwałabym to głupotą)!Upał doskwierał czas upływał, tygodniowy urlop się kończył- trzeba było wracać do domu , do Chorzowa. Na dworcu kilometrowe kolejki do szczepienia przeciwko ospie ( bez zaświadczenia nie można było kupić biletu ) więc obydwoje się zaszczepiliśmy. Każde z nas musiało wrócić nazajutrz do pracy- Andrzej w UW we Wrocławiu, ja do Huty Batory w Chorzowie.
I teraz zaczęła się " polka". Moi współpracownicy , kiedy dowiedzieli się , ze byłam tydzień we Wrocławiu
wpadli w popłoch ( czemu teraz się absolutnie nie dziwię -bo prawie wszyscy mieli małe dzieci)więc gremialnie się zaszczepiali. Mieli do mnie uzasadniony żal. W końcu doszli do wniosku, że ja powiedziałam im
o pobycie, ale przecież mogli na każdym kroku zetknąć się z kimś, kto nieświadomie mógł mieć kontakt z osobą
chorą, więc po około 2 tygodniach nie byłam już osobą "zapowietrzoną " i towarzystwo poczuło się jakoś pewniej.Czekałam codziennie na "Dziennik TV" , bo tam były obszerne relacje z Wrocławia i mimo wszystko bałam się o Andrzeja. Tylko w pracy mieliśmy dostęp do telefonu ( nie można go było nadużywać w celach osobistych ), ale mój ówczesny szef rozumiał sytuację
i przymykał oczy, kiedy dzwoniłam przynajmniej 3 razy w tygodniu do Wrocławia. Andrzej dzwonił, ze" wszystko w porządku " przynajmniej 2 razy, więc mimo utrudnień
mieliśmy kontakt. Po wyciszeniu choroby i opanowaniu emocji , kiedy wszystko wróciło do normy - zaczęliśmy zdawać sobie sprawę ,że byliśmy raczej nieostrożni, ale wszystko się dobrze skończyło.
Ogląda liśmy kilkakrotnie film " Zaraza" i za każdym razem przeżywaliśmy mocno atmosferę we Wrocławiu i bohaterstwo służby zdrowia. Współczujemy do dzisiaj rodzinom -na szczęście nielicznych -ofiar.
Tak było .
jeszcze nie tym razem ...wróciłam ...
Data wydarzenia: ?.?.????
Cieszę się każdą drobnostką, odnotowuję odgłosy życia w różnych wymiarach , doceniam spokój w rodzinie i radość z serdecznych słów i gestów kierowanych pod moim adresem .
Przeżyłam wstrząs, który może mieć dalsze konsekwencje
(werdyk t zapadnie za kilka tygodni) ale o dziwo okazało się,że jestem dość odporna psychicznie by zmierzyć się z niewiadomą przyszłością . Dzisiaj, 6-go lipca wyszłam ze szpitala i mam zamiar delektować się do końca życiem, smakować
chwile radości z sukcesów syna i wnuczek, ze stosunkowo dobrej kondycji Andrzeja z licznego grona przyjaciół , ze wspomnień z czerwcowego zjazdu absolwentów , gdzie nasz rocznik był najliczniej reprezentowany - widocznie byliśmy bardzo zżyci - co cieszy ! Życie jest jednak piękne !
Tyle chciałabym jeszcze wyrazić słowami ale wiem, że może nie starczyć mi czasu . Takie myśli kłębią mi się w głowie , wiem jednak, że w jakiś sposób przyczyniłam się do przywrócenia pamięci o naszych rodzicach i rodzinie dzięki serwisowi Ogrody Wspomnień . Zrobiłam coś z sensem ! Może jednak los okaże się dla mnie łaskawy i będę mogła nadal realizować się w czymś, co stało się poniekąd już moją pasją! Tyle jest jeszcze nie przeczytanych książek, tyle ciekawych historii do odkrycia ! Musiałam dzisiejsze targające mną emocje przelać na papier- teraz jest mi lżej !
W co ja gram?
Data wydarzenia: 26.6.2018
Z W. Młynarskiego
Jeszcze , Kochanie, w zielone gram,
chęć życia, mimo wszystko, mi nie zbrzydła,
jeszcze na strychu kleję połamane skrzydła
i myślę jak Ikar, co nie raz już w dół runął:
"Jakby powiało zdrowo, to bym jeszcze raz pofrunął".
130 rocznica urodzin
Data wydarzenia: ?.?.????
Jutro tj.20 czerwca 2018r mija 130 rocznica urodzin naszego nie znanego nam Dziadka Józefa Czarkowskiego. W intencji duszy Św.Pamięci Józefa Czarkowskiego w Kościele Parafialnym w Perlejewie odprawiona zostanie o godz. 7:30 Msza Św.
Dzień Pamięci Ofiar Zbrodni Katyńskiej
Data wydarzenia: 9.4.2018
13 kwietnia o godz. 11.00 w Birczy odbędą się obchody 78. rocznicy zbrodni katyńskiej. Rozpoczynamy mszą św. w kościele w Birczy , następnie idziemy do miejsca pamięci , gdzie znajduje się obelisk i 6 dębów pamięci. Tam nastąpi ciąg dalszy uroczystości. Zapraszamy!!!
Paweł Tuz
Data wydarzenia: ?.?.????
Syn Albina i Michaliny Tuzów urodzony w Białej Podlaskiej 21 (nie 29) sierpnia 1894 r. W 1915 r. wstępuje do Legionów jako ochotnik. Bierze udział w wojnie bolszewickiej 1920 r. jest czterokrotnie ranny. Bezterminowo urlopowany z wojska służy w Policji Państwowej na stanowiskach Naczelnika Urzędu Śledczego w Lublinie, zastępcy Powiatowego Komendanta P.P. w Białej Podlaskiej, Powiatowy Komendant P.P. w Starogardzie. odznaczony Krzyżem Niepodległości,Medalem za Wojnę 1918-21, Medalem Dziesięciolecia, Krzyżem Legionowym.
Jego
syn Tadeusz zamordowany przez Niemców na Majdanku.
Cześć ich pamięci!
Cudze
Data wydarzenia: 8.4.2018
J. Dehnel
Kto jest nieszczęśliwy, mówi innym językiem, złożonym z przeczących partykuł i wyrazów, których nie wypada wymawiać w towarzystwie. Tylko rzeczy mogą zrozumieć jego jamby - lecz twarde są rzeczy. I od jego dotyku zmieniają się w śnieg.
moi kuzyni
Data wydarzenia: ?.?.????
Od kilku dni nachodzą mnie wspomnienia o moich nieżyjących już kuzynach. Zastanawiałam się , dlaczego tak się dzieje i doszłam do wniosku, że to moja wyobraźnia domaga się wzmianki o nich w "Ogrodach". Starszy z Nich - Werner- nie ma grobu ,ponieważ oddał swoje ciało dla potrzeb nauki ( w ślad za nim poszła Jego zmarła kilka lat później żona - obydwoje byli naukowcami na Uniwersytecie w Lipsku ).
Brak
pogrzebu oraz grobu ( ma być w przyszłości tablica upamiętniająca)to dla zwykłego zjadacza chleba sytuacja niecodzienna i z tego też względu ( w moim odczuciu)należy Im się kilka słów.
Po 30 -tu latach nieobecności w Polsce przyjechała do swoich rodziców siostra ojca ze swoim młodszym synem- Jankiem. Był już wówczas studentem Wyższej Szkoły Rolniczej w Rostocku i miał misję,by nawiązać kontakt z jakąkolwiek szkołą średnią ( chodziło o wymianę uczniów ), a że akurat byłam rok przed maturą-załatwiłam wizytę u naszego Dyrektora. Koniec końców
skończyło się na wzajemnych grzecznościach. Wtedy poznałam i widziałam Janka po raz pierwszy w życiu.
Janek ożenił się bardzo młodo, bo w wieku 21 lat, po ukończeniu studiów zrobił doktorat z agronomii, był pracownikiem naukowym w Wyższej Szkole Rolniczej w Miśni, gdzie również w charakterze wykładowcy pracowała Jego żona. Dochowali się trójki dzieci ; Michała, Kasi i Andrzeja,.Byliśmy z Andrzejem w Miśni na ich zaproszenie zaraz po tym, jak można było wyjeżdżać na wkładkę do dowodu.Wtedy nasz syn miał już 1,5 roku.
Andrzej nie znał zupełnie niemieckiego ,a żona Janka nie znała ani słowa po polsku, a jednak świetnie się porozumiewali i tak jest do dziś, kiedy rozmawiam telefonicznie, bo nadal pozostaję z Miśnią w bliskim kontakcie. Na studiach jako drugi język w lektoracie wybrałam niemiecki ( chciałam porozumiewać się listownie z pominięciem języka rosyjskiego)co , co przydało mi się później w trakcie wyjazdów.Było zawsze serdecznie, rodzinnie, tylko ich kuchnia nam nieszczególnie odpowiadała .Janek w 1986r. był wydelegowany na jakieś specjalistyczne seminarium w okolicach Suwałk, dzwonił stamtąd do mnie. To był koniec kwietnia , czas katastrofy w Czarnobylu. Spotykaliśmy się średnio co dwa lata ( częściej niż z pozostałą rodziną w Polsce) Pamiętam spotkanie w Polsce w Jeleniej Górze w 1999r oraz ostatnie w 2001 roku. Janek dzwonił do mnie co najmniej dwa razy w roku, ostatni raz w czerwcu , zapowiadał ze szykuje następne spotkanie , a w lipcu otrzymałam z Lipska wiadomość, że Janek jest poważnie chory na płuca.
On, co nigdy nie palił, żył w czystym środowisku i nagle rak płuc ? Był wysokim ( 194cm ) dobrze zbudowanym mężczyzną , w sile wieku, rzadko chorującym - i nagle rak ? Rozmawiałam krótko z Nim we wrześniu, a zmarł 7 grudnia. Nie miał jeszcze 70 lat ! Jego starszy brat nie mógł się z tym pogodzić i długo rozmawialiśmy przez telefon dywagując na ten temat,
wreszcie powiedziałam o swoich podejrzeniach , że przecież był w czasie wybuchu na Podlasiu, a tamtędy przesuwała się groźna chmura radioaktywna kierująca się na Skandynawię.Tego nigdy nie da się udowodnić, ale wówczas wydawało się to nam możliwe . Nie byłam na Jego pogrzebie, nie potrafiłam się na to zdobyć, wysłałam tylko najpiękniejszą wiązankę kwiatów przez Euroflorist w imieniu moim i rodziny. Starszy kuzyn zmarł siedem lat później, a ponieważ nie miał pogrzebu
wysłałam tylko kondolencyjny telegram ( teraz już nie ma telegramów ).Tak skończyła się moja przygoda rodzinna i kiedy o tym myślę, to stwierdzam, że to były piękne chwile w moim życiu, bo moi kuzyni oprowadzali naszą trójkę po najpiękniejszych zakątkach
Łużyc , Saksońskiej Szwajcarii, pokazywali zabytki np pałac w Moritzburgu ,zamek w Stolpen( habina Cosel ) Galerię Drezdeńską , Kościół (Thomas Kirche ) w Lipsku, gdzie organistą był Jan Sebastian Bach i ma tam swój grób, Pomnik Narodów w Lipsku, miejsce oznaczone kamieniem nad Elsterą gdzie zginął Józef Poniatowski , wreszcie Unten der Linden w Berlinie, gdzie zamarliśmy z Andrzejem z przerażenia w czasie zmiany warty. Ten wybijany rytm , te nogi uniesione po kątem prostym... tego było dla nas za dużo ! Kiedy kuzyn w Lipsku odtwarzał specjalnie dla nas fragmenty koncertu i w pewnym momencie zauważył moje przerażenie bo usłyszałam fragment utworu Wagnera, który w Polsce stanowił zawsze podkład pod obrazy z okresu okupacji w Polsce, przerwał i przeprosił mnie natychmiast .Byłam w przepięknym budynku Lipskiej Filharmonii na wspaniałym koncercie skrzypcowym, obejrzałam również w teatrze występ córki
kuzyna , aktorki ( obecnie na emeryturze), która wydała już trzy tomiki poezji i jedną powieść(mam je wszystkie). Dzwoniła do mnie wczoraj - i może to zadecydowało o tym, że wróciły wspomnienia. Nigdy nie sadziłam, że to mój Tata i jego współczujące siostrze serce przyczyni się do przelania na mnie sympatii Jej dzieci !
Spoczywajcie w Pokoju Ciociu Heleno, Wujku Teodorze,a przede wszystkim Ty- Janku i Wernerze !
Załączone zdjęcia to:
Ostatnie przesłane zdjęcia starszego kuzyna z synem
oraz Jankiem (półtora roku później Janek już nie żył )
Bracia w domu w Lipsku w 50 rocznicę urodzin Wernera ;
Kuzynostwo (pierwsze spotkanie w Miśni. Zdjęcie wykonał Andrzej - byliśmy wszyscy -łącznie z trójką ich dzieci na spacerze.)
Moi Rodzice
Data wydarzenia: ?.?.????
Moi Kochani - Mamo i Tato !
Dzisiaj mija kolejna rocznica Waszego ślubu i pragnę choć trochę Was wspólnie powspominać.
Z opowiadania nieżyjących już cioć wiem, ze była to mroźna styczniowa niedziela i do Kościoła jechaliście krytą bryczką ( ok. 2 km).
Braliście tzw. "Rzymski ślub" podczas sumy.
Bukiet ślubny miałaś z białych tulipanów , a welon niosły dwie czterolatki - Hela i Stenia ( obydwie już niestety nie żyją ). Tata miał cylinder
i białe rękawiczki - taka była wtedy moda ślubna.Moim zdaniem wyglądał wytwornie! Twój szapoklak - Tato-do dzisiaj przechowuję i okazjonalnie ratowałam nim potrzeby karnawałowe najpierw Twego wnuka , a ostatnio Twoich prawnuczek .Mamuś ! Pamiętam,że jako dziecko porwałam na strzępy Twój bardzo delikatny welon , kiedy nieopatrznie pozwoliłaś mi nim się bawić, ale pamiętam też, ze wcale się tym nie zdenerwowałaś. Dzięki Ci za wyrozumiałość!
Tak pięknie wyglądaliście razem ! Byliście tacy szczęśliwi !Pozwalam sobie zamieścić to wspomnienie o Was, bo częściej zaglądam do "Ogrodów " niż do rodzinnych albumów , a więc i Was będę częściej oglądać
Mieliście w sobie tyle radości i nadziei, Tata miał pracę, mieliście w nowo wybudowanym przez dziadka budynku już urządzone mieszkanie. brakowało tylko czasu, by się tym wszystkim nacieszyć. Pewnie nie przeczuwaliście , Ty Mamo- 22latka i Ty Tato- 25latek
że gromadzą się już czarne chmury, które zwiastowały wojnę i wszystkie nieszczęścia, które z sobą zwykle niesie. Ten dzień należał do Was i moje serce do dziś
raduje się Waszym widokiem ! Kocham Was -moja Mamuś i Tato ! Spoczywajcie w Pokoju !
Stenia
Data wydarzenia: ?.?.????
I znowu nadszedł czas ostatecznego pożegnania.
Tym razem odeszła Stenia- moja kuzynka, którą tak naprawdę poznałam 20 lat temu. Bardzo się polubiłyśmy, była mi szczególnie bliska, ponieważ nie wiem jakim cudem -ale jako maleńkie 4letnie dziecko pamiętała tak -przynajmniej twierdziła-mojego Tatę (brata Jej mamy), z okresu sprzed wybuchu wojny. Na ślubie moich rodziców niosła mojej mamie welon ( taki był chyba wówczas zwyczaj). Moich rodziców wspominała bardzo ciepło, a to była
muzyka dla moich uszu. Wg zdjęć była ślicznym dzieckiem ( trzecia z piątki ), a kiedy podrosła okazała się bardzo powabną panną.Stenia miała piękny głos, toteż brała po wojnie lekcje śpiewu , a także ukończyła szkołę muzyczną.Próbował a również swoich sił
na deskach scenicznych. Słowem - odróżniała się od pozostałego rodzeństwa, co nie było zbyt przychylnie traktowane w rodzinie.
Zdecydowanie różniła się od przyjętych na Śląsku kanonów - była jak kolorowy ptak. Zakładam, ze nie spotykała się ze strony rodziny z poparciem, toteż przed ukończeniem 18 roku życia wyjechała do rodziny swego ojca do Poznania i tam rozpoczęła edukację w szkole średniej,którą zamieniła na Szkołę dla Położnych. Zamieszkała wówczas w Płońsku, pracowała w gminnej izbie porodowej i wychowywała córeczkę Marylkę.To były lata , kiedy samotna matka miała o wiele trudniejsze życie niż dzisiaj- ale uśmiechem, życzliwością i serdecznością zaskarbiła sobie sympatię
mieszkańców. Z żalem opuszczała Płońsk, by razem z mężem Kaziem ( inż leśnik)osiąść we Wrocławiu.
We Wrocławiu ( przy ulicy Kamiennej) przyszły też na świat dzieci- Zbyszek i Dorotka.
Kiedy Kaziu został dyrektorem w Stacji Badawczej i Arboretum w Kostrzycy k/Karpacza ( początek lat 80-tych)zmieniła po raz kolejny adres - i tam po raz pierwszy poznałyśmy się jako dorosłe osoby.
Przypadłyśmy sobie do serca i odtąd byłyśmy w stałym kontakcie listownym i telefonicznym , rzadziej osobistym z uwagi na odległość. Nigdy nie przypuszczałam, że Stenia odejdzie przede mną , miała jeszcze tyle planów i pomysłów na życie , ale widać było, że doskwierała Jej po śmierci Kazia samotność.
Nie byłam wczoraj na Jej pogrzebie, nie czułam się zbyt dobrze , a nie chciałam przysporzyć mojej rodzinie kłopotów , gdyby coś poszło nie tak.
Steniu ! Kochana moja Kuzyneczko- Ty już wiesz jak TAM jest , spotkałaś swoich Bliskich, my musimy tutaj jeszcze trochę powalczyć- a potem ...
Będzie mi brakować Twego śmiechu , wiecznego- mimo wszystko - optymizmu i apetytu na życie.
Dziękuję Ci że byłaś, że tak szczerze ze mną rozmawiałaś, ze otworzyłaś się przede mną. że byłaś mi siostrą, której nigdy nie miałam !Różne były nasze drogi i wybory życiowe , wspólne okazały się więzy krwi i podejście do życia.
Spoczywaj w Pokoju - moja kochana Kuzyneczko !