Polskość jest zaszczytem dla mnie
Data wydarzenia: ?.?.????
Polskość jest zaszczytem dla mnie-Lech Galicki
Pamiętam mój Ojciec Władysław Galicki
Numer obozowy w niemieckim obozie koncentracyjnym Auschwitz – 123184
Patriota z krwi i kości wtedy, potem i zawsze
Opowiadał mi o egzekucji polskich więźniów
Którzy zostali skazani na karę śmierci przez powieszenie
Gdy wydano ich a kopali podkop aby wydostać się za druty przeniknięte prądem
Wyprowadzono biedaków wśród krzyków i poszturchiwań
Oni jakby zmartwiali nie z tego świata do królestwa drogą
Szli jeden za drugim wydawało się pogodzeni
z losem
Jedyne co to miano ich zabić jednocześnie taka to ulga przez nadludzi dana była
Ojciec mój stał w tłumie ludzi numerów Polaków którzy mieli ten fakt zapamiętać rodaków wieszanie jako ostrzeżenie że zabronione jest im uciekać z katowni
Bo za polską nienormalność tam byli i będzie ona zniszczona zabita wypalona
Gdy wszyscy Polacy stali na stołach i
pętle już im niemieccy oprawcy
Założyli na szyje jeden z nich zaczął krzyczeć iż teraz oni wszyscy zginą
Ale już niedługo już nadchodzi czas kary na morderców gdy zmiecie ich z tego świata kara straszna
Już kaci szybko zaczęli stołów przewracanie Polaków krnąbrnie polskich wieszanie a jeszcze ze ściśniętego gardła skazańca dobył się okrzyk: Jeszcze Polska nie zginęła… i zaraz napięły się liny na szubienicach
Wtedy Ojciec mój numer 123184 przejęty przyjął na siebie i innych:.. póki my żyjemy
A teraz gdy On już jest u Pana polskość jest zaszczytem dla mnie
I pamięć we mnie drogowskazem
A drogowskaz pamięcią
Do normalności
Teraz i zawsze i na wieki wieków
W imię Ojca
Amen
Ja z ulicy Moniuszki 4
Data wydarzenia: ?.?.????
Ja z ulicy Moniuszki nr 4 Szczecinie
Skomentuj 0
Jasne Błonia im. Papieża Jana Pawła II
w Szczecinie (dawniej, za czasów niemieckich: Quistorp Aue) usytuowane są pomiędzy gmachem Urzędu Miasta a Parkiem Kasprowicza, od którego oddziela je ulica księdza Piotra Skargi. Teren z trzech stron otoczony jest ulicami noszącymi imiona kompozytorów: Michała Kleofasa Ogińskiego od zachodu, Karola Szymanowskiego od południa oraz Stanisława Moniuszki od wschodu. To wielki, trawiasty obszar w kształcie regularnego prostokąta, otoczony platanowymi alejami.Miejsce niezwykłe. Przy ulicach Szymanowskiego i Moniuszki stoją wille otoczone ogrodami.Własnie w willi przy ulicy Stanisława Moniuszki 4 akuszerka odebrała mnie, gdy w bólach mojej matki, Stanisławy przychodziłem na ten świat. Był 29 dzień stycznia 1955 roku. Okolice godziny osiemnastej. Mój ojciec, Władysław, który po opuszczeniu przed dziesięcioma laty niemieckich obozów koncentracyjnych w Auschwitz ( nr więznia 123184) i w Mauthausen-Gusen ( nr więznia 112049), ale tylko ten pierwszy numer miał wytatuowany na przedramieniu, przyrzekł sobie, iż nie założy rodziny, bo życie nie oszczędziło mu zwątpień w sens ustabilizowanego bytowania. Zawsze mogło się coś zdarzyć. Mogło sprawić, że przemoc rozbiłaby w pył to co starał się zbudować i tych, których kochał. A tego już doświadczył podczas wojny i kolejna katastrofa życiowa zabiłaby go nie najmniejszej wątpliwości. A jednak znalazł zonę, Stanisławę, czy też ona znalazła męża Władysława i z ich miłosnego związku urodziłem się ja, Lech. Dlaczego takie dali mi imię? Nie wiem. Nie mam o to pretensji. Rodziłem się w wielkich bólach rodzicielki, ale później było już dobrze, jak w raju. Mimo, że ta Polska Ludowa nie była najlepszym miejscem na ziemi, to jednak Jasne Błonia ( bezimienne) i moja ukochana ulica Moniuszki ( tak jakoś mówiło się bez szlachetnego imienia kompozytora), a szczególnie dom rodzinny numer 4, to raj na ziemi był nieziemski. Wspaniałe drzewa: platany, topole, sosny egzotyczne, bzy dające kwiaty i zapach absolutnie niespotykanej urody, cisy tuż przy naszym domu rosnące, krzewy jakich już dzisiaj nie spotkasz, czarne róże, różowymi kwiatami drzewka na wiosnę jak śniegiem obsypane. Zaś na Jasnych Błoniach to tylko krzyczeć szło z zachwytu. Zieleń, zieleń, wszędzie, dookoła, w kolorze, w zapachach, w nastrojach wieczornych już od kwietnia, ciepłych, wilgotnych, na przestrzał, hen, aż do spojrzenia na Park Kasprowicza, gdzie sto ogrodów botanicznych założyć było można, takie w nich sprowadzane wcześniej przez Niemców drzewa, krzaczki oszałamiające wyglądem rosły. Noszę te widoki zielone i różnokolorowe głęboko w sobie, I zapachy. I wspomnienia raju na ziemi. A czy myślisz drogi czytelniku, że napisałem o wszystkim. Przecież to nie jest możliwe. To tylko sygnał. I żal taki człowieka bierze, ze tego raju już nie ma, chociaż w nim jest. Mówią, że trwa w psyche. Mentalnie. W roku 1996 zaczęło się umieranie urodzonych na ulicy Moniuszki. Zaczął je mój kuzyn Piotruś Przybecki. Umarł w domu, w którym ja się urodziłem. Przy Moniuszki 4. Wtedy skończył się mój raj na Jasnych Błoniach. To był znak. Umierali sąsiedzi. Umierali koledzy z rocznika lat pięćdziesiątych. Jeszcze na Jasnych Błoniach szanowano ciszę. To było miejsce wypoczynku. Świętego odetchnienia po trudach życia. Potem już zaczęto urządzać tu festyny, sztucznych ogni pokazy, koncerty gwiazd muzyki pop…Cóż. Nie zrozumiano sensu stworzenia raju. Tego raju. I tak już z góry toczył się dzień po dniu. W roku 2006 umarł mój tato. W domu, w którym ja się urodziłem. Przy Moniuszki 4. Tam mój tato cierpiał, umarł i wierzę zmartwychwstał i co pewien czas się pojawia. W pokoju, w którym pierwszy raz, po solidnym klapsie zadanym mi przez akuszerkę, zacząłem płakać. Także nad moim losem, który dopiero zaczął trwać i roztaczać swe obietnice, nadzieje, radości, smutki, powitania i pożegnania w moim rodzinnym domu, najpiękniejszym miejscu na świecie, na Jasnych Błoniach w Szczecinie. Przy ulicy Moniuszki 4. Mieszkania: 2. I mnie tam nie ma. Obcy ludzie nastali. A może jestem. Hej, hej! Jak to? To moje miejsce na świecie. Mała ojczyzna. No, wcale nie mała. Przeogromna jak kraina mojej wyobrazni. Bez granic.
Kończy się mój świat...
Data wydarzenia: ?.?.????
Od dawna nosiłam się z zamiarem podzielenia się moją oceną rzeczywistości pierwszych lat XXI wieku.
Nie jest ona pozytywna i to z wielu powodów. Pomijam w tym miejscu sentyment do lat młodości,kiedy wszystko to co było wtedy- było" piękne , mądre i jedynie prawdziwe,"
nie o taką ocenę mi chodzi- a raczej o postawy ludzi, ich sposób zapamiętywania tego co było, łatwość zapominania, skłonność do powtarzania tych samych błędów.
No
i ewidentnie o zdziczenie obyczajów, generalny brak szacunku dla jakichkolwiek autorytetów ,zachłyśnięcie się
tym, co najgorsze jako pierwsze przyszło z Zachodu ,hołdowanie jednemu wymiernemu bożkowi, któremu na imię KASA.
Otumanieni ludzie " łykają" nowinki techniczne, które - owszem w pewnych dziedzinach pomagają ludziom ( np : medycyna,odkrycia naukowe itp.)ale w zdecydowanej większości służą odciągnięciu uwagi od spraw istotnych, decydujących o dalszym ich losie.
Wykorzystują to cyniczni gracze polityczni manipulując umysłami i emocjami , każąc tym samym zapominać o tym, co najważniejsze- o godności człowieka. Ziściła się wizja Orwella ! Nie chcę żyć w takim świecie ,a nie mam wpływu na zmianę tego, co obecnie się dzieje !Mam już swoje lata, przeżyłam i wojnę i okres powojenny, wszystkie nadzieje i rozterki- ale zawsze istniała we mnie iskierka nadziei, że będzie lepiej- teraz ją utraciłam !
Boję się, w jakim świecie przyjdzie żyć następnemu pokoleniu !Chyba, ze wyrośnie ono na ludzi, którzy karmieni fałszywą historią machną ręką na wysiłek pokoleń zmagających się z przeciwieństwami geopolitycznymi w celu odzyskania państwowości , pójdą na łatwiznę - byle zapewniłoby się im możliwość
demonstrowania swego sprzeciwu wobec wszystkiego, co nowe, postępowe, nieznane !Bo strach zaszczepiony w umysły przez lata indoktrynacji może okazać się silniejszy od obawy przed utratą tego, co najważniejsze w życiu,
swego wolnego kraju! Historia nas jak dotąd niczego nie nauczyła ! Lecimy jak ćmy do światła nie zważając, że już opalamy sobie skrzydła !
Dlaczego jako naród w swej masie jesteśmy tacy nierozważni ? Kto może nas uchronić przed kolejnym krokiem ku przepaści ? Co z naszymi dziećmi ?
Boję się i nie wstydzę się tego wyartykułować. Może jednak przyjdzie jakieś otrzeźwienie ? Oby !
Kończy się mój świat. Odchodzą literaci, artyści, ludzie nauki, politycy- wszyscy ważni w swoim czasie pozostawiając miejsce nowym twarzom, bo życie nie znosi próżni. A co po nas pozostanie ?...
dwa l;ata
Data wydarzenia: 21.1.2017
Kochany Marku!
Dobranoc ręce - w gips odlane jaki?
Dobranoc stopy - idące w bezdroże.
Przez jaką ziemię i przez jakie morze
Do boskiej, sielskiej Itaki.
Mój Tato - Lech Galicki
Data wydarzenia: ?.?.????
Tato zawsze jest,
on to nie pustka po nim ta,
trzymam jego dłoń,
ta ręka, ten na niej numer 123184 z KL Auschwitz, to wspomnienie, to spojrzenie jego,
ten ból, dzień ten, śmierć ta,
to życie prawdziwie prawe,
siedzę na taty kolanach,
w naszym ziemskim domu przy ulicy Moniuszki 4
na Jasnych Błoniach w Szczecinie,
obejmuje mnie swym z cierpienia wyzwoleniem,
mój tato oddech twój czuję,
to tchnienie ostatnie
oddane i pierwszy puls życia w wieczności.
Tato zawsze jest.
To we mnie jego polskie drogi
26.09.2006 – 2013
Stanisława, moja mama zawsze jest-Lech Galicki
Data wydarzenia: ?.?.????
Moja mama zawsze była
Jedyna
Teraz też jest zawsze
Wieczność niepojęta
Bo mama to nie pustka po niej
Urodziła mnie
W bólu
A teraz trzymam jej dłoń w myślach odrętwiały
Ta data: 14 listopada 2015 r. – ostateczna
To we mnie mamy oczy
Siedzę na jej kolanach
Obejmuje mnie myślą, wiem, od zawsze
Ostatnio, czułem, szczególnie mocno
Stenia z domu Przybecka Galicka to mama
Zawsze wszystko dzieje się nagle
Początek i Koniec
Bóg Przedwieczny, w Trójcy Jedyny, Miłosierny z Tobą
Tobie mamo spokój i woda życia
Kocham mamę,
która zawsze jest
Amen
14. 11. 2015
żałoba
Data wydarzenia: 30.12.2016
Moja żałoba jest nieskomplikowana, ale już mniej mnie pochłania. To moje szczęście, a zarazem moje nieszczęście. Na początku były słowa: Tęsknię za Tobą w każdej chwili działania i w każdej chwili bezczynności. Teraz jest trochę inaczej, zaczynam zauważyć innych, potrafię się już śmiać, lecz gdy przychodzi depresja, jest cięższa niż w zeszłym roku, ma inny wymiar, bo zahacza o innych ludzi. Gdybyś był, byłoby mi lżej.
Szczęście
Data wydarzenia: 11.12.2016
Czy samo wspomnienie szczęścia może być szczęściem? I jak w ogóle miałoby to funkcjonować, zważywszy, że szczęście zawsze było wspólne? Szczęście w samotności - to brzmi jak sprzeczność sama w sobie, wątpliwy wynalazek, który nigdy nie oderwie się od ziemi.Kochać kogoś, który jest tylko w głowie? Jak to możliwe?
A inni, czy można ich kochać, gdy tylko są w naszej głowie?
Zaduszki
Data wydarzenia: 2.11.2016
Z Barnesa.
Zadaję sobie pytanie: W jakim stopniu w tym wirze tęsknoty, tęsknię za Tobą, w jakim za naszym współnym życiem? Co sprawiało, że ja byłam bardziej sobą, w jakim sensie po prostu tęsknię za towarzystwem lub za, nie tak prostą, miłością.
M., ludzie mówią, że mam się otwierać na świat, na ludzi. Jestem przerażona, nieufna i skołowana.
Pamiętam i nigdy nie zapomnę
Data wydarzenia: 1.11.2016
Upływają lata a miłość wciąż ta sama, taka sama tęsknota i ten ból,,
Tablica pamiątkowa i Zjazd Rodzinny
Data wydarzenia: 2.10.2016
Uprzejmie informuję, że 2 października 2016 r. w Gończycach po uroczystej Mszy świętej odprawionej w parafialnym kościele, na miejscowym cmentarzu odsłonięto tablicę pamiątkową poświęconą pamięci porucznika, doktora Władysława Deszczki. Jego praca naukowa wielokrotnie przeplatana była służbą ojczyźnie, w najważniejszych ówczesnych wydarzeniach historycznych dla naszego kraju, takimi jak: I wojna światowa, obrona kraju przed nawałą bolszewicką, budowanie II Rzeczypospolitej po okresie rozbiorów, udział w kampanii wrześniowej w 1939 r. Przy
odsłonięciu tablicy pamiątkowej odczytano "Przesłanie do młodego pokolenia". Oto jego treść:
Szanowne Rodziny, Droga Młodzieży !
Dzisiejsza Msza święta była mszą dziękczynną w związku z I Zjazdem Rodzinnym osób, którzy noszą, przejściowo nosili, bądź nosili Wasi przodkowie nazwiska: Deszczka, Deska, Desko. Dzisiejsza uroczystość była poświęcona również pamięci Władysława Deszczki, który urodził się na terenie parafii Gończyce i poniósł śmierć za to, że w sposób twórczy budował naszą Ojczyznę, że był Polakiem, że właściwie wypełniał powinności obywatelskie względem społeczeństwa i kraju. Dlatego też wymowa naszej dzisiejszej uroczystości, to przede wszystkim nauka o tym, jak wiele zawdzięczamy niezliczonym bohaterom naszej historii, zarówno tym znanym z podręczników i encyklopedii, jak i tym rzeszom anonimowych patriotów, którzy poświęcili swoje życie dla wolnej Rzeczypospolitej. Dziś należy szczególnie docenić i podkreślić znaczący wysiłek wielu naszych polskich rodzin, w których przez pokolenia przekazywano prawdę historyczną o Katyniu, Gibraltarze, Wołyniu czy Sybirze. To przede wszystkim zasługa naszych babć, dziadków, a także rodziców, którzy wbrew ówcześnie obowiązującej propagandzie i grożącym represjom, zachowywali w swoich sercach i umysłach prawdę historyczną i konsekwentnie przekazywali ją następnym pokoleniom.
Współczesna troska o Ojczyznę, to przede wszystkim twórczy rozwój własnej osobowości w oparciu o sprawdzone w ciągu wieków wartości chrześcijańskie, które nadały właściwą tożsamość Europie, a o których niestety zapomniano. To również pełne zaangażowanie się w obowiązki szkolne, zawodowe, rodzinne, społeczne i obywatelskie. To także odważny sprzeciw wobec tego co osłabia i niszczy nasze rodziny, nasze społeczeństwo, a także nasze zbiorowe działanie. Musimy przeciwstawić się lansowanemu, przez część mediów publicznych i środki masowego przekazu oraz ich mocodawców, takiego stylu życia, który próbuje z naszych codziennych działań i z naszych sumień wymazać takie wartości jak: odpowiedzialność za wypowiedziane słowa i dokonane czyny, twórcze budowanie naszej Ojczyzny, zdolność do poświęceń, czy też poszanowanie ludzkiej godności. My dzisiaj musimy stanąć naprzeciw tym zagrożeniom i powinniśmy powierzyć losy naszego narodu ludziom odpowiedzialnym za Ojczyznę. Dzięki tym działaniom zapewnimy niezawisły byt narodowy przyszłym pokoleniom, w odnajdującej swoją tożsamość historyczną, obecnej Europie.
W związku z I Zjazdem Rodziny noszącej trzy nazwiska: Deszczka, Deska, Desko, przedstawiam historię Rodziny w skrócie: Pierwotnie rodzina zamieszkiwała w Woli Klasztornej koło Sieciechowa niedaleko Wisły (środkowej) na terenach zalewowych. Bardzo często doświadczali kataklizmu powodziowego. Dodatkowo ówczesną sytuację komplikowała sprawa dużego rozdrobnienia strukturalnego użytkowanych działek rolnych. Z tego powodu przodek Józef rozeznał sytuację w terenie o wysokości cen gruntów na terenach niezalewowych. Wybór padł na nowo zasiedlaną wieś Derlatka, blisko Żelechowa, gdzie kupili gospodarstwo rolne o powierzchni 13 hektarów. Teren ten był wolny od zagrożeń powodziowych. W rodzinie Józefa, wraz z żoną Marcjanną z domu Filiks, urodziło się 9 dzieci. W tym było 8 chłopców: Maciej 1845-1908, Antoni 1849-1942, Marcin 1852-1955, Łukasz 1853-1924, Franciszek 1853-1855, Wojciech 1856-?, Jan 1861-1933, Piotr 1866-1943. Łukasz i Franciszek byli bliźniakami. W rodzinie Józefa urodziła się też dziewczynka: Wiktoria 1858-?.
W zjeździe uczestniczyło ponad 70 osób. Przyjechali na uroczystość z różnych części Polski, a nawet z Niemiec z Hamburga. Każdy z uczestników otrzymał plakietkę, na której widniało nazwisko i imię, a także linia imienia dziecka praprzodka Józefa jak: Wiktoria, Łukasz, Antoni, Wojciech, Jan, z której się wywodzili. Dzięki tym szczegółom następowało szybkie zapoznawanie się nawet tych osób, które po raz pierwszy spotykały się w życiu. Wśród uczestników przeważała grupa osób określanych mianem "w sile wieku". Było również kilkanaście młodych małżeństw wraz z dziećmi, co stanowiło dobrą prognozę na przyszłość. Po powitaniu wszystkich uczestników Zjazdu przez prowadzącą rodzinne spotkanie Hannę Witek, odbył się wspólny obiad w dużej sali restauracji Oliwia w Rykach. W sali znajdowały się ręcznie wykonywane drzewa genealogiczne linii Łukasza, autorstwa prowadzącej spotkania oraz wielkoformatowe drzewo sporządzone technologią komuterową obejmujące wszystkie wyżej wymienione gałęzie rodzinne, autorstwa Janusza Deszczki. Na genealogicznym drzewie umieszczono 545 osób ze 196 rodzin. Na tym wykazie rodzinnym nazwisko Deszczka było najliczniejsze spośród pozostałych nazwisk. Ponadto w sali obok znajdowała się pięknie wykonana Kronika Rodziny Desko, Deska, Deszczka do wglądu. Po obiedzie nastąpiło wizualne przedstawienie historii rodziny o trzech nazwiskach, z wykorzystaniem nowoczesnych środków multimedialnego przekazu. Prezentację multimedialną opracowali: Andrzej Maśkiewicz i Hanna Witek. Każdy z uczestników na zakończenie Zjazdu otrzymał płytę DVD na której nagrano przedstawioną prezentację historii rodziny. W pracach nad Tablicą Pamiątkową i organizacją Zjazdu zaangażowani byli oprócz wyżej wymienionych osób, także: Maryla Łukasik, Grażyna Jaskulska, Hanna Cieślik, Krzysztof Witek, Mieczysław Jaskólski, Marcin Rudnik.
Genealogię naszej rodziny o trzech nazwiskach, można oglądać na stronie internetowej o adresie: Https://www.myheritage.com . Administratorem "Genealogia rodziny Deszczka Web Site" jest Janusz Deszczka. Kontakt mailowy: gemini5312@o2.pl
Co straciło życie?
Data wydarzenia: 24.9.2016
Z Barnesa
To prawda, że część mojego żalu dotyczy mnie samej. Zobaczcie, co straciłam, zobaczcie, jak moje życie straciło na wartości.Ale w znacznym stopniu dotyczy to M.Zobaczcie, co On stracił, teraz, kiedy stracił życie. Swoje ciało, swojego ducha, swoją ciekawość życia. Czasem wydaje mi się, że najwięcej straciło życie, zostało naprawdę osierocone, bo nie jest już obiektem tej Jego wszechogarniającej ciekawości.
Tęsknię za Tobą, Marku.
Wspomnienie z wspólnnych wakacjii
Data wydarzenia: ?.?.????
Był rok 1974,pamiętam kochany wujku jak po ukończeniu ósmej klasy w nagrodę za świadectwo z czerwonym paskiem postanowiłeś z ciocią,że pojadę wami na wczasy.Mam,zdjęcia z Dusznik częto do nich wracam.Myślę ile to już lat,ale miłych wspólnie przeżytych chwil nie da się wymazać z pamięci one zostają z nami do końca.Kochany wujku nie ma cię już z nami dwa lata.Wiem,że patrzysz na mnie z góry w mojej pamięci pozostałeś na
zawsze.Spoczywaj w pokoju,a twój anioł niech cię prowadzi do raju bram.
Znowu Barnes
Data wydarzenia: 31.8.2016
Złoszczę się coraz rzadziej na znajomych bliższych i dalszych, na przyjaciół za to, że nie umieją mówić i robić tego, co należy, za ich pozorną, chłodną wyniosłość. Niektórzy z nich boją się żalu tak bardzo, jak boją się śmierci, unikają cię, jakby się bali zarazić .Niektórzy, nie zdając sobie z tego sprawy, niemal oczekują, że odrobię ich żałobę za nich.
Niektórzy reagują tak, jakby śmierć bliskiej osoby była jedynie drastyczną formą
rozwodu.
Możliwe, że chcieliby powiedzieć: "Twój żal wprawia nas w zakłopotanie. Czekamy tylko, aż minie".
To poczekacie ...
nienapisany list
Data wydarzenia: 4.8.2016
K. I. Gałczyński
Kiedy umrę, nie płacz, moja żono,
ja księżycem wrócę pod twe okno.
Co splątane było - rozplączę,
rozdzielone, tęskniące - połączę.
Stracisz wszystkie siły - pomogę,
kwiatem tobie spadnę - pod nogę.
Będziesz chora, strwożona, stroskana -
jak pies będę lizał twe rany.