Pieszyce 1941?1942
Data wydarzenia: ?.?.????
Ciocia Stefania z małym Jurunią.
Ciocia Feliksa
Data wydarzenia: 18.3.1933
Ciociu, niestety nie było Ci dane doczekać końca II wojny, chociaż jej koniec był tak bliski.
Ciocia Feliksa zginęła w czasie bombardowania w połowie stycznia 1945r.
Zdjęcie pamiątkowe ofiarowane jej siostrze Stefanii.
Pabianice, 13.03.1933r.
Ślub Henryka i Jadwigi
Data wydarzenia: 21.4.1948
Pamiątkowe zdjęcie ślubne rodziców.
Pieszyce , 21.04.1948r
Spotkanie
Data wydarzenia: ?.?.????
W dniu 20 listopada odwiedził naszą Katowicką Rodzinę Katyńską przebywający u swojej matki w Świdnicy pan Andrzej Kawka z Toronto.
Od 2012r.czyli od momentu posadzenia Dębu Pamięci naszego Ojca w parku Paderewskiego w Toronto,o co zabiegał nieznany nam właśnie p. Andrzej Kawka - utrzymujemy kontakt listowy co przerodziło się w jakimś stopniu w przyjaźń na odległość.
Mieliśmy tylko kilka godzin do dyspozycji , które wspólnie z obecną p. Prezes Ewą spędziliśmy
w bardzo miłej atmosferze, tak jak gdybyśmy byli dobrymi znajomymi.
Rozpoczęliśmy od Mszy św. W Kościele Garnizonowym , gdzie p.Andrzej zrobił mnóstwo zdjęć, potem była wymiana okolicznościowych pamiątek, w tym rocznika "Rodowodu "oraz wznowionego wydania "Gdziekolwiek są Wasze Prochy " część I i II oraz odznaki pamiątkowe naszej Rodziny Katyńskiej.
W zamian otrzymaliśmy podobne z Kanady.
Robiliśmy zdjęcia, niestety z roztargnienia naciskałam w swoim aparacie nie te guziczki i w efekcie udało mi się zrobić zaledwie 3 fotografie.
Zaprosil iśmy naszego gościa do renomowanego lokalu w Katowicach , było bardzo miło , serdecznie, niemal rodzinnie jednak czas uciekał zbyt szybko i trzeba było się żegnać .Zdajemy sobie z mężem sprawę, że prawdopodobnie więcej się już nie spotkamy. Szkoda.
Święto Wojska Polskiego
Data wydarzenia: 15.8.????
Dziś przypada ŚWIĘTO WOJSKA POLSKIEGO,którego główne uroczystości obchodzone są wyjątkowo w tym roku w Katowicach .
Po wielu latach ignorowania a nawet obrażania Ślązaków jako" zakamuflowanej opcji niemieckiej" przypomniano sobie, że to małe województwo koncentruje niemal 10 % wyborców i warto zatrzeć w pamięci owo niefortunne sformułowanie, które mocno zapadło w pamięć .Górny , Śląsk ciążył zawsze ku Polsce , a wyrazem tego są Powstania Śląskie , z których wybuch
pierwszego ( było ich trzy ) setna rocznica przypada w dniu 16 sierpnia br.
Dotąd było to tylko tematem wzmianek, natomiast w roku wyborczym wykorzystano tą rocznicę do promowania kandydata " przywiezionego w teczce ".
Osobnym zgrzytem dla nas - członków Rodziny Katyńskiej-była Msza która odbyła się w Kościele Garnizonowym w Katowicach, gdzie od momentu utworzenia
Rodziny Katyńskiej - czyli od 30 lat- mamy swą siedzibę ,a nie znaleziono ani jednego zaproszenia dla p. Prezes naszego Stowarzyszenia. Od razu poczuliśmy się urażeni i z niechęcią patrzyliśmy na oficjeli którzy po raz pierwszy i chyba ostatni znaleźli się w tej świątyni.Również w homilii nie padło ani jedno słowo nawiązującego do 368 tablic epitafijnych okalających ściany Kaplicy Katyńskiej, a przecież to byli oficerowie WP, którzy złożyli swoje życie na ołtarzu Ojczyzny .Spełnia się nasz czarny scenariusz przewidywań, że kiedy my- ostatnie pokolenie pamiętające swych ojców - odejdziemy, ofiara ich ofiara ich życia przesłonięta zostanie bieżącymi wydarzeniami, a Katyń nie wart będzie wzmianki.
Smutne są to rozważania w tak uroczystym dniu ,ale cóż robić, jako generacja odchodząca - jesteśmy bezsilni .
mija właśnie rok
Data wydarzenia: ?.?.????
Dominującym uczuciem, które przesłoniło wszystkie inne sprawy była niepewność i strach przed niewiadomym.
W tym dniu przeprowadzona została operacja, która rozwiała wszelkie wątpliwości- potwierdziło się to najgorsze.
Mijający od tamtej chwili rok nie był zły.Stosuję się do wszelkich zaleceń,jeżdżę na okresowe badania kontrolne i konsultacje - niby wszystko na razie wygląda nieźle , a jednak czuję się tak jakbym żyła na kredyt.
Prawdopodobn ie wynika to z faktu, że wczoraj dotarła do
mnie wiadomość o kolejnej zupełnie niespodziewanej
śmierci mojej dużo młodszej koleżanki Krysi .
Dopiero 2 tygodnie temu żegnałyśmy wspólnie naszego dobrego znajomego i w życiu nie zakładałabym , ze Krysia będzie następna . Zostawiła męża Jurka i córkę Justynę. Żal.
Tegoroczna upalna pogoda nie służy widocznie ludziom
słabszym i starszym, toteż by nie kusić losu nie wychodzimy z mężem z domu jeżeli temperatura wynosi
powyżej 28 stopni C.
Jutro zostaną ogłoszone wyniki tegorocznych matur, a ponieważ nasza starsza wnuczka Natalka też ją zdawała- więc jest to dla nas interesujące .Ma zamiar studiować informatykę.
Młodsza Marzenka ukończyła 8-mą klasę , wpadła w tryby "reformy" i do tej pory nie ma wyników z egzaminów końcowych.Nie wiadomo też do jakiej szkoły średniej zostanie przyjęta ( dzieci składały maksymalną możliwą ilość aplikacji)-słowem
t otalny bałagan. Nie pamiętam, by kiedykolwiek okres
egzaminacyjny oprócz naturalnego zdenerwowania kumulował tyle złych emocji ,niepewności co do dalszych losów i wymuszanego wyboru niekoniecznie
intere sującego zawodu. W wieku 15 lat często ( poza wyjątkami) nie ma się jeszcze sprecyzowanego zdania na ten temat.Chaos rządzi w każdej dziedzinie naszego życia.Oby się moje obawy nie spełniły !
Martwię się też dalszym losem naszej katowickiej Rodziny Katyńskiej- nie dosyć, że jest nas coraz mniej ,to bardzo brakuje nam zainteresowania ze strony organów centralnych , a ponadto spotkaliśmy się z utrudnieniem i niezrozumieniem ze strony nowego proboszcza Kościoła Garnizonowego Katowicach ( w randze płk ) Nieukrywana niechęć do 2 godzinnej obecności raz w tygodniu na plebanii, na co wyrażona jest zgoda zarówno władz Katedry Polowej W P w Warszawie jak również Sztabu Wojskowego w Katowicach- ważna do VI /2020r, jest solą w oku naszego ks. płk.
- co nas szczególnie boli.
Jak bardzo brakuje osoby decyzyjnej pokroju
ś,p.Andrzeja Przewoźnika oraz ROPMWiM zredukowanej do jednego pokoju w IPN . Czas się zwijać !
Dodatkowym czynnikiem utrudniającym naszą działalność
jest obowiązująca od 2019 roku konieczność pełnej cyfryzacji wszelkich sprawozdań, pism oraz bilansów,
oraz stosowania podpisu zaufanego, Biorąc pod uwagę wiek naszych członków, najczęściej nie mających nawet telefonów komórkowych nie mówiąc już o komputerach, jest to bardzo wielkie utrudnienie . Zmuszeni jesteśmy do korzystania z odpłatnych usług
biur rachunkowych , a jedynym źródłem przychodów są
przecież malejące składki członkowskie (odejścia naturalne ).Dzisiejsze rozważania są pesymistyczne-
może to wpływ zmiany pogody, a może perspektywa
jutrzejszego pochówku Krysi- smutno !
Do jaśniejszych momentów ząliczyć należy 19-te urodziny naszej Natalii.
Świadectwo Chrztu (Testimonium baptismi)
Data wydarzenia: 7.2.1960
Parafia Rzymskokatolicka pw. NMP Niepokalanie Poczętej, 64-410 Sieraków, ul Poznańska 8. Imię i nazwisko (nomen, cognomen): Jarosław Józef Spychała. Imię i nazwisko ojca (nomen et cognomen patris): Józef Spychała, Wyznanie (obrządek) ojca (religio [ritus] patris): Rzym-Kat., Wyznanie (obrządek) matki (religio [ritus] matris): Rzym-Kat., Miejsce i data urodzenia (locus et dies nativitatis): Sieraków, 21.01.1960, Miejsce i data chrztu (locus et dies baptismi): Sieraków, 07.02.1960, Szafarz chrztu (minister baptismi): Ks. Tadeusz Lubik,
Uwagi w księdze chrztów (adnotationes in libro baptisatorum) o bierzmowaniu (de confirmatione - can. 895): Sieraków, 23.05.1976, ?Paweł?. Zgodność z księgą ochrzczonych stwierdzam (Concordat cum libro baptisatorum): Ks. Zbigniew Woźniak, Proboszcz (parochus). Miejsce (locus): Sieraków, dnia (die) 19.03.2009. Nr aktu (numerus actorum) 7, Rok (annus) 1960. Pamiątka Pierwszej Komunii Świętej: Spychała Jarosław przyjął I Komunię św. w kościele parafialnym w Sierakowie dnia 17 maja 1970r.
to było 55 lat temu ...
Data wydarzenia: ?.?.????
Są w życiu wydarzenia, które na trwale w wryły się w pamięć , a im mija więcej lat , tym bardziej owe wspomnienia stają się pewną cezurą w naszym życiu.
W 1963 roku było upalne lato , więc pojechałam do Wrocławia, by spędzić chociaż tydzień z mężem- traktując to jako część opóźnionej podróży poślubnej
Z dzisiejszej perspektywy stwierdzam, że obydwoje byliśmy bardzo biedni,ale nie przeszkadzało to w niczym,
bo tak po prostu było w większości przypadków , nie czuliśmy tego , to było normą.
Andrzej mieszkał na Podwalu ( miał tam kawalerkę na wysokim IV piętrze, na którą zapracował jako student przy szulfach geologicznych- by mieć środki na "odstępne " )więc mieliśmy locum. Pech chciał że wybuchła epidemia czarnej ospy. W gruncie rzeczy nie przeszkadzało nam to, że w mieście było wiele ograniczeń ,że na każdym kroku były wystawione na stołkach miski z płynem odkażającym do rąk, że niemal każda rurka w tramwajach owinięta była mokrymi bandażami pachnącymi lizolem - byliśmy młodzi, odważni
i do głowy nam nie przychodziło,że coś nam zagrażało.
Przecie ż byliśmy razem, a to było najważniejsze !
Jeździliśmy nad Odrę , nad kanały, gdzie na wałach się opalaliśmy, ba, nawet byliśmy na kawie w " Szklanym Domu "- tacy byliśmy " odważni " ( teraz nazwałabym to głupotą)!Upał doskwierał czas upływał, tygodniowy urlop się kończył- trzeba było wracać do domu , do Chorzowa. Na dworcu kilometrowe kolejki do szczepienia przeciwko ospie ( bez zaświadczenia nie można było kupić biletu ) więc obydwoje się zaszczepiliśmy. Każde z nas musiało wrócić nazajutrz do pracy- Andrzej w UW we Wrocławiu, ja do Huty Batory w Chorzowie.
I teraz zaczęła się " polka". Moi współpracownicy , kiedy dowiedzieli się , ze byłam tydzień we Wrocławiu
wpadli w popłoch ( czemu teraz się absolutnie nie dziwię -bo prawie wszyscy mieli małe dzieci)więc gremialnie się zaszczepiali. Mieli do mnie uzasadniony żal. W końcu doszli do wniosku, że ja powiedziałam im
o pobycie, ale przecież mogli na każdym kroku zetknąć się z kimś, kto nieświadomie mógł mieć kontakt z osobą
chorą, więc po około 2 tygodniach nie byłam już osobą "zapowietrzoną " i towarzystwo poczuło się jakoś pewniej.Czekałam codziennie na "Dziennik TV" , bo tam były obszerne relacje z Wrocławia i mimo wszystko bałam się o Andrzeja. Tylko w pracy mieliśmy dostęp do telefonu ( nie można go było nadużywać w celach osobistych ), ale mój ówczesny szef rozumiał sytuację
i przymykał oczy, kiedy dzwoniłam przynajmniej 3 razy w tygodniu do Wrocławia. Andrzej dzwonił, ze" wszystko w porządku " przynajmniej 2 razy, więc mimo utrudnień
mieliśmy kontakt. Po wyciszeniu choroby i opanowaniu emocji , kiedy wszystko wróciło do normy - zaczęliśmy zdawać sobie sprawę ,że byliśmy raczej nieostrożni, ale wszystko się dobrze skończyło.
Ogląda liśmy kilkakrotnie film " Zaraza" i za każdym razem przeżywaliśmy mocno atmosferę we Wrocławiu i bohaterstwo służby zdrowia. Współczujemy do dzisiaj rodzinom -na szczęście nielicznych -ofiar.
Tak było .
jeszcze nie tym razem ...wróciłam ...
Data wydarzenia: ?.?.????
Cieszę się każdą drobnostką, odnotowuję odgłosy życia w różnych wymiarach , doceniam spokój w rodzinie i radość z serdecznych słów i gestów kierowanych pod moim adresem .
Przeżyłam wstrząs, który może mieć dalsze konsekwencje
(werdyk t zapadnie za kilka tygodni) ale o dziwo okazało się,że jestem dość odporna psychicznie by zmierzyć się z niewiadomą przyszłością . Dzisiaj, 6-go lipca wyszłam ze szpitala i mam zamiar delektować się do końca życiem, smakować
chwile radości z sukcesów syna i wnuczek, ze stosunkowo dobrej kondycji Andrzeja z licznego grona przyjaciół , ze wspomnień z czerwcowego zjazdu absolwentów , gdzie nasz rocznik był najliczniej reprezentowany - widocznie byliśmy bardzo zżyci - co cieszy ! Życie jest jednak piękne !
Tyle chciałabym jeszcze wyrazić słowami ale wiem, że może nie starczyć mi czasu . Takie myśli kłębią mi się w głowie , wiem jednak, że w jakiś sposób przyczyniłam się do przywrócenia pamięci o naszych rodzicach i rodzinie dzięki serwisowi Ogrody Wspomnień . Zrobiłam coś z sensem ! Może jednak los okaże się dla mnie łaskawy i będę mogła nadal realizować się w czymś, co stało się poniekąd już moją pasją! Tyle jest jeszcze nie przeczytanych książek, tyle ciekawych historii do odkrycia ! Musiałam dzisiejsze targające mną emocje przelać na papier- teraz jest mi lżej !
79 rocznica Katynia
Data wydarzenia: ?.?.????
Jak co roku o tej porze nasze myśli koncentrują się na
wspomnieniach o tym, co czuli nasi najbliżsi tam, na tej " nieludzkiej ziemi " przetrzymywani jako jeńcy bez wypowiedzenia wojny,z naruszeniem prawa międzynarodowego
be zsilni wobec arogancji, przemocy, bez reakcji innych
-rzekomo sojuszniczych wobec Polski- państw.
Osamotnieni , jednak nie tracący wiary w pomyślne zakończenie ich zniewolenia.
My- żyjące jeszcze dzieci ofiar - nie potrafimy być bezstronni w ocenie tamtych odległych tragicznych
wydarzeń, bo zaważyły na naszych losach.
Upłynęło już tyle czasu, dorasta już 4-te pokolenie,
a my pamiętamy pamięcią osieroconego dziecka.
Staramy się cieszyć powodzeniem naszych dzieci, wnuków, a czasami i prawnuków- ale zadra nadal tkwi w naszych sercach
W dzisiejszym słonecznym dniu uczestniczyliśmy
w kultywowaniu pamięci o naszych ojcach, co obrazują
poniższe zdjęcia :
- pomnik po uroczystościach
- po poświęceniu 6 nowych tablic epitafijnych
-......
- syn Bronisława
- po położeniu skromnych róż w imię pamięci o ojcu
dyskomfort
Data wydarzenia: ?.?.????
Od 2013 r. odczuwam pewien dyskomfort wynikający z faktu, że prowadząc profil teścia Bronisława Pinieckiego
mogę być posądzona o megalomanię podając we wspomnieniach od 2012r stopień płk, podczas kiedy w Katyniu zginął jako ppłk.Sprawa po raz pierwszy uderzyła nas, kiedy w Kanadzie w ramach sadzenia Dębów Pamięci tak określono Jego szarżę. Wyjaśnialiśmy tą sprawę u organizatorów twierdząc, że zaistniala pomyłka- wtedy oświadczono nam, że od momentu przyznanych pośmiertnie nominacji na wyższy
stopień oficerski - taki wyzszy stopień oficerski należy od tego momentu podawać przed wszystkimi nazwiskami..Zarówno wystawiony Certyfikat Dębu Pamięci jak i tablica upamiętniająca uwzględnia już nominację z 2008r, z tego też względu na Symbolicznym Grobie zainstalowanym na Cmentarzu Zabytkowym w Poznaniu na Jeżycach figuruje również jako pułkownik.
Być może mam niepotrzebne skrupuły, bo dotyczy to wszystkich ofiar szeroko rozumianej zbrodni katyńskiej, jednak czuję się w obowiązku wyjaśnić , skąd inny stopień oficerski niż w założonym profilu.Obrazują to zdjęcia Tablicy epitafijnej z Kaplicy Katyńskiej w Kościele Garnizonowym w Katowicach ufundowanej przez nas i wmurowanej w 2005r. oraz Grób Symboliczny
zainstalowany w 2015r. na cmentarzu na Jeżycach w Poznaniu.
Stenia
Data wydarzenia: ?.?.????
I znowu nadszedł czas ostatecznego pożegnania.
Tym razem odeszła Stenia- moja kuzynka, którą tak naprawdę poznałam 20 lat temu. Bardzo się polubiłyśmy, była mi szczególnie bliska, ponieważ nie wiem jakim cudem -ale jako maleńkie 4letnie dziecko pamiętała tak -przynajmniej twierdziła-mojego Tatę (brata Jej mamy), z okresu sprzed wybuchu wojny. Na ślubie moich rodziców niosła mojej mamie welon ( taki był chyba wówczas zwyczaj). Moich rodziców wspominała bardzo ciepło, a to była
muzyka dla moich uszu. Wg zdjęć była ślicznym dzieckiem ( trzecia z piątki ), a kiedy podrosła okazała się bardzo powabną panną.Stenia miała piękny głos, toteż brała po wojnie lekcje śpiewu , a także ukończyła szkołę muzyczną.Próbował a również swoich sił
na deskach scenicznych. Słowem - odróżniała się od pozostałego rodzeństwa, co nie było zbyt przychylnie traktowane w rodzinie.
Zdecydowanie różniła się od przyjętych na Śląsku kanonów - była jak kolorowy ptak. Zakładam, ze nie spotykała się ze strony rodziny z poparciem, toteż przed ukończeniem 18 roku życia wyjechała do rodziny swego ojca do Poznania i tam rozpoczęła edukację w szkole średniej,którą zamieniła na Szkołę dla Położnych. Zamieszkała wówczas w Płońsku, pracowała w gminnej izbie porodowej i wychowywała córeczkę Marylkę.To były lata , kiedy samotna matka miała o wiele trudniejsze życie niż dzisiaj- ale uśmiechem, życzliwością i serdecznością zaskarbiła sobie sympatię
mieszkańców. Z żalem opuszczała Płońsk, by razem z mężem Kaziem ( inż leśnik)osiąść we Wrocławiu.
We Wrocławiu ( przy ulicy Kamiennej) przyszły też na świat dzieci- Zbyszek i Dorotka.
Kiedy Kaziu został dyrektorem w Stacji Badawczej i Arboretum w Kostrzycy k/Karpacza ( początek lat 80-tych)zmieniła po raz kolejny adres - i tam po raz pierwszy poznałyśmy się jako dorosłe osoby.
Przypadłyśmy sobie do serca i odtąd byłyśmy w stałym kontakcie listownym i telefonicznym , rzadziej osobistym z uwagi na odległość. Nigdy nie przypuszczałam, że Stenia odejdzie przede mną , miała jeszcze tyle planów i pomysłów na życie , ale widać było, że doskwierała Jej po śmierci Kazia samotność.
Nie byłam wczoraj na Jej pogrzebie, nie czułam się zbyt dobrze , a nie chciałam przysporzyć mojej rodzinie kłopotów , gdyby coś poszło nie tak.
Steniu ! Kochana moja Kuzyneczko- Ty już wiesz jak TAM jest , spotkałaś swoich Bliskich, my musimy tutaj jeszcze trochę powalczyć- a potem ...
Będzie mi brakować Twego śmiechu , wiecznego- mimo wszystko - optymizmu i apetytu na życie.
Dziękuję Ci że byłaś, że tak szczerze ze mną rozmawiałaś, ze otworzyłaś się przede mną. że byłaś mi siostrą, której nigdy nie miałam !Różne były nasze drogi i wybory życiowe , wspólne okazały się więzy krwi i podejście do życia.
Spoczywaj w Pokoju - moja kochana Kuzyneczko !
mimo wszystko niepewność
Data wydarzenia: ?.?.????
Wróciłam z miesięcznej radioterapii, którą zniosłam - o dziwo - nadspodziewanie dobrze .
Nie potrafię sobie wytłumaczyć faktu ,że pomimo iż byłam członkiem licznej grupy poddawanej temu samemu zabiegowi leczniczemu-odbierałam to wszystko jako widz.
Byłam oddzielona od rzeczywistości jakby szklaną ścianą .Muszę tu podkreślić, ze wprowadzona kilka lat temu ( zasługa PO)szybka terapia onkologiczna zdaje w 100 % egzamin. Znając realia " żeby móc chorować trzeba mieć żelazne zdrowie'" byliśmy wszyscy
chorzy zdumieni, że w przypadku tej choroby jest zupełnie inaczej.
Wszystko toczy się szybko , placówki służby zdrowia przekazują poza pacjentem dane do kolejnych ośrodków , które wyznaczają krótkie terminy konsultacji , konsylium,ewentualny ch zabiegów bądź badań typu
tomografia komputerowa , rezonans magnetyczny - słowem pełen serwis , na który w normalnych okolicznościach
cze kałoby się miesiącami. Od momentu " werdyktu "
w mojej sprawie byłam kierowana do czterech ośrodków leczniczych - by w końcu wylądować na radioterapii.
Wszyst ko razem trwało 5 m-cy ( w tym m-c radioterapii)
Muszę równocześnie dodać, że zaoferowano mi pobyt w hostelu z pełnym wyżywieniem- z czego po konsultacji z Andrzejem skorzystałam . Chodziło w tym przypadku o wyeliminowanie możliwości kontaktu w środkach lokomocji z osobami przeziębionymi , kaszlącymi itd.
W trakcie terapii trzeba być "zdrowym ". Oczywiście, czym byliśmy wszyscy zdumieni- wszystko to bezpłatnie
Chcę też zaznaczyć, że pacjent nie ponosi żadnych kosztów bardzo drogiego leczenia- nie wydałam ani złotówki przez cały okres leczenia i jak do tej pory lekarstwa też podlegają tej regule .
Chciałoby się powiedzieć, że " w tej sytuacji tylko chorować "- ale broń Boże - nikomu tego nie można życzyć! Czuję się w obowiązku o tym mówić, bo tego nie wolno przemilczać W tym konkretnym przypadku służba zdrowia zasługuje na pełne uznanie i to niezależnie czy to był lekarz, pielęgniarka , czy rejestratorka medyczna. Sytuacja z którą mieliśmy do czynienia zadaje kłam powszechnej negatywnej opinii o medykach.
Zawsze wydawało mi się, że pacjenci dotknięci tym schorzeniem są smutni, zrezygnowani, płaczliwi- otóż nic podobnego. Mieliśmy wszyscy świadomość tego co nas łączyło , a mimo to dawno nie spotkałam tak pogodnych ludzi. Nie sądzę, że to była poza- przez miesiąc czasu nie można udawać. Każdy z nas wierzył, że po to znosi pewne niedogodności żeby być w miarę zdrowym.
Jedynym objawem pobytu na terapii jest osłabienie, które stanowi do dzisiaj problem- ale mam świadomość, że to normalne i minie po kilku tygodniach,. Z tego względu nie byłam 1 listopada na cmentarzu, wpadłam tylko na chwilę do mamy zaraz po przyjeździe do domu w dniu 31 października, kiedy nie było ludzi , a kuzynka zapewniła transport samochodem. Jestem pewna, że mama myślałaby podobnie. Bardzo mi Jej brakuje, chociaż
Andrzej zdał egzamin na szóstkę. Cały ten okres od czerwca był dla mnie wielkim przeżyciem , wydarzeniem którego którego najmniej spodziewałam się jeszcze w życiu - i nikomu jednak nie życzę!
Tak na marginesie wypada mi dodać, że jedynym minusem terapii jest zakaz szczuplenia, co nieco mnie dołuje- no ale co się nie robi dla utrzymania zdrowia, a fakt że tak to odbieram świadczy niewątpliwie o powracaniu do równowagi.
Na załączonym zdjęciu nagrobek mamy oraz moja ukochana kuzynka Hania .
wspomnienie
Data wydarzenia: ?.?.????
Mój przyjaciel Józek zmarł 19 lat temu na tydzień przed ukończeniem 59 roku życia.To był nasz bliski kolega z ogólniaka.Miał ścisły umysł i artystyczną duszę , zdawał na architekturę we Wrocławiu ( ja w tym czasie na Politechnikę Śląską wraz z innymi kolegami), był wspaniałym, dobrym Człowiekiem. Sympatyzowaliśmy z sobą.
Mieliśmy wiele planów, jednak proza życia spowodowała, że nasze drogi się rozeszły. Założyliśmy rodziny jednak do końca Jego życia utrzymywaliśmy kontakty
, poznaliśmy wzajemnie swoje rodziny i dzieci, pomagaliśmy sobie w razie takiej potrzeby. Spotykaliśmy się całą naszą paczką okazjonalnie,z okazji awansu któregoś z nas , na zjazdach absolwentów-także tych klasowych- prywatnych wreszcie coraz częściej na pogrzebach wspólnych znajomych. Potrafiliśmy dzielić się radością jak i smutnymi chwilami. Żegnaliśmy wspólnie Grzesia, Dzidzię,Gienka,Julk a , Mikołaja , Jacka, Wojtka i Andrzeja, ale zwróceni byliśmy ku życiu. Nasz kolega klasowy- ks. Zenon bardzo nam w tym pomagał. Szkoda, że los wybiera z pośród nas tych, którzy mogli jeszcze tyle dobrego uczynić dla swych dzieci i rodziny!Jestem przekonana, że Józek tam z góry wspomaga swoje dzieci Monikę i Michała w dokonywaniu właściwych wyborów, a także od czasu do czasu zerka na nas- swoich ziemskich przyjaciół!
Na zdjęciu z czerwca 1962. świętujemy u mnie w domu dyplom naszego kolegi z paczki- Zenka, pierwszego absolwenta prawa UJ z naszego rocznika( późniejszego wieloletniego Dziekana Radców Prawnych na Polskę południową ).
Józek trzyma szarfę z napisem, który chwilę przed zrobieniem fotografii z samowyzwalacza powstał przy użyciu mojej szminki. Spoczywaj W spokoju - Józku !
P.S. Na ostatnim naszym Zjeździe Absolwentów w dniu 9 czerwca 2018r. wspominaliśmy m.innymi Ciebie- Józku- oraz nieszczęście jakie dotknęło Twoją pozostałą rodzinę. Otóż 2 lata temu zmarł Twój syn Michał, który kontynuował Twoje zainteresowania i miał Twój talent. Był cenionym architektem. Miał 38 lat . Okropnie nam było przykro, kiedy Zenek przekazał nam tę straszną wiadomość.Zycie bywa jednak okrutne, więc trzeba się cieszyć każdą chwilą. Spoczywajcie w Pokoju-Kochani !
Dzień Pamięci Ofiar Zbrodni Katyńskiej
Data wydarzenia: 9.4.2018
13 kwietnia o godz. 11.00 w Birczy odbędą się obchody 78. rocznicy zbrodni katyńskiej. Rozpoczynamy mszą św. w kościele w Birczy , następnie idziemy do miejsca pamięci , gdzie znajduje się obelisk i 6 dębów pamięci. Tam nastąpi ciąg dalszy uroczystości. Zapraszamy!!!